To niezwykła książka-album. Dla fanów Rolling Stones'ów lektura obowiązkowa. I z pewnością satysfakcjonująca.
Może nie wszyscy aż tak byli grupą zafascynowani, jednak trzeba przyznać, że magia ich muzyki była wszechogarniająca.
Ta książka pochłania uwagę już od pierwszej strony. Stoją starsi panowie, jak wyrzeźbieni na tle muru. Fotografia barwna, dzisiejsza. Tacy są. Twarze zorane przez czas, tryb życia i takie tam różne, a przecież przyciągające wzrok. A później – dzieciństwo i młodość. Już w czarno białej konwencji tamtego czasu.
O proszę, jaki grzeczny ten mały chłopczyk Mick. Rok 1964 – w sportowym stroju z kolegami. I co z niego później wyrosło? "Rodzice rzeczonych chłopców i dziewcząt byli najczęściej zdegustowani tym, co według nich reprezentował Jagger…”
A później, najpierw butelka coca-coli (?) aż wreszcie papierosek.
Koncert. Mick przed mikrofonem. Wszystko w gorącej czerwieni, bo i widownia rozgrzana do czerwoności. Stonsi już zdobywają świat.
Jeszcze w grzecznym sweterku z golfem. Mówi: "jest mi w zasadzie wszystko jedno, czy rodzice nas nienawidzą, czy nie. Może kiedyś nas polubią. Nie jesteśmy wrogo nastawieni. Powiem wam tyle – moi rodzice mnie lubią”
Później już robi się niegrzeczny. Alkohol, dziewczyny, miny, przepychanki, szminka na ustach i tusz na rzęsach. Koncertowe zadymy i sielankowe foty z kolejnymi dziewczynami. Ślub. I taka sentencja: "Myślę, że tak jak większość ludzi mam elastyczne podejście do moralności”.
Autorów fotografii jest mnóstwo, a każda z nich wybrana, świetna. Tekst do czytania jednym tchem. Nastawiamy krążek z ich utworami i oglądamy, wspominamy (lub odkrywamy), jest świetnie.
Zapowiedzi wydarzeń z regionu znajdziesz na strefaimprez.pl