Chcecie wiedzieć, jak Matka Boska trafiła na Księżyc? Może ta książka to wyjaśni? Jej akcja dzieje się w fikcyjnej wsi Baia Luna. Nazwa podobna do Bania Luki, która istnieje rzeczywiście. Ale owo "banialuka” ma przecież swoje znaczenie i to czasami bliskie narracji w tej książce.
A tego właśnie dnia doktor Pauker miał pecha asystować przy tym bądź co bądź dramatycznym wydarzeniu, co odcisnęło piętno na całe jego dalsze, mizerne życie.
Tak oto w wiosce Baia Luna w pewnym sensie zogniskowały się wydarzenia ważne, można nawet powiedzieć, że światowe z tymi bardzo prowincjonalnymi. I mimo wszystko najbardziej istotne były te codzienne, egzystencjalne oraz miejsce w którym znaleźli się ludzie tylu kultur – Cyganie, Rumuni, Węgrzy, potomkowie osiadłych tam kiedyś Niemców.
Jest tu miłość i zbrodnia, jest polityka i obawa o to, że wystrzelony sputnik może narobić kłopotu.
Życie tej społeczności przesycone jest wydarzeniami, jakie mają miejsce w skali kraju, Europy, ale też bardzo miejscowe, wiejskie, nawet zabobonne – wiara w diabły, anioły, a nade wszystko w Matkę Boską. Do końca trudno jest rozgryźć co tutaj jest zmyśleniem, a co faktem tak wszystko razem się splata.
Dlatego lepiej dać się ponieść tej prozie czasem lirycznej, czasem szyderczej i prześmiewczej, z dawką prawdziwej historii nawet traktowanej poważnie i z bohaterami, którzy czasem irytują, ale częściej budzą sympatię.