Międzynarodowy Festiwal Nowej Muzyki Folkowej "Hellofolks!”, muszla koncertowa Ogrodu Saskiego, Lublin, 20.08.10
Takie nałożenie się dwóch festiwali to na pewno spory kłopot dla dziennikarzy zajmujących się różnymi dziedzinami kultury i dla innych odbiorców lubiących śledzić jej rozmaite odmiany.
Można było obrać kilka wariantów częściowego zaliczenia obu wydarzeń, przemieszczając się raz lub kilka razy między terenami, na których się działy. W pewnym zaś stopniu pogodzenie odbioru festiwalu kuglarzy i odbioru festiwalu folkowców ułatwiało to, że drugi, trwający od godz. 18 do 23, nakładał się na wycinek pierwszego, którego drugi dzień trwał od godz. 15 do 4.
Przychodząc do muszli ok. godz. 20 trafiało się na końcówkę występu białoruskiego zespołu Litvintroll. Ogniste folk-metalowe granie, w którym dźwięki gitary elektrycznej przeplatały się z brzmieniem dud, i charakterny wokal niosący opowieści o trollach, robiły duże wrażenie i pozytywnie nastrajały do dalszej części festiwalu.
Jeszcze większe wrażenie robiła następna formacja. Roberto Delira & Kompany z Warszawy dali niezwykle dynamiczny muzyczno-taneczny show. Lider grupy z wigorem wyśpiewywał w różnych rejestrach głosu pogańskie i inne tradycyjne historie i grał na zmianę na trzech instrumentach, m.in. na własnej, usmyczkowionej rekonstrukcji gęśli gdańskich. Lirniczka Ewa Łukasiewicz i skrzypaczka Kasia Kapela grały, śpiewały i tańczyły. A reszta zespołu dzielnie towarzyszyła tej atomowej trójcy.
Po tak czadowym i urozmaiconym występie, w którym znalazł się nawet zakręcony cover piosenki "Pije Kuba do Jakuba”, mało która kapela mogłaby wypaść równie atrakcyjnie. Nie udało się to węgierskiemu duetowi The Moon And The Nightspirit, wzmocnionemu przez dwóch instrumentalistów. Ponieważ ze sceny powiało nieco nudą, po trzech kawałkach Madziarów można było spokojnie wrócić na Carnaval Sztuk-Mistrzów.
Generalnie to dobrze, że w Lublinie dużo się dzieje i trzeba się przyzwyczaić, że coraz częściej będzie się działo równolegle. I warto pamiętać, że to, co dla multidziedzinowych odbiorców jest kłopotem, dla wielu miłośników poszczególnych odmian kultury nie stanowi większego problemu. Tylko dla paru osób monotonia muzyki The Moon And The Nightspirit stała się pretekstem do pójścia na drugi festiwal. Kilkaset osób zostało w muszli.