

Goncalo Feio w poniedziałek odwiedził Lublin przy okazji meczu Motor - Legia. Wydawało się, że "Wojskowi" zgarną pełną pulę, ale w ostatniej chwili na 3:3 wyrównał Samuel Mraz. Jak Portugalczyk ocenia spotkanie ze swoim byłym klubem?

Goncalo Feio (Legia Warszawa)
– Chciałbym pogratulować. Piękny wieczór piłkarski. Długo czekaliście na to, macie to i dalej będziecie mieli, bo Motorowi spadek już nie grozi. Będziecie mogli marzyć i kto wie, być może w następnym sezonie mierzyć wyżej. Piłkarsko to były dwie godne siebie drużyny. Myślę, że do przerwy obie ekipy grały lepiej niż w drugiej. Dwie drużyny miały, jak zawsze swoje plany na mecz i dwie drużyny przeprowadzały dobre akcje. Myślę, że najbardziej do ostatniej tercji. My oddaliśmy około 25 strzałów, Motor 16 lub 17. Motor sprawił nam sporo problemów, przez cały mecz właściwie grając tzw. „szeroką ósemką”. Wiemy, jak na to zareagować, ale słabo wyglądały takie elementy, jak timing, czytanie intencji zawodnika podającego, czy kiedy zostać, żeby chronić przestrzeń za linią obrony lub kiedy doskoczyć do pomocnika Motoru w bocznych sektorach. Nasze zachowania w obronie wyglądały słabo.
– Padły kuriozalne bramki. Skupiając się na naszej drużynie, nie broniąc lepiej niż w Lublinie, nie mamy czego szukać. Nie możesz po raz kolejny jechać na wyjazd, strzelić trzy gole i stracić tyle samo. To był nasz 40 mecz w obecnym sezonie. Mamy bodajże 86 albo 87 zdobytych bramek, to średnia powyżej dwóch na mecz, ale bardzo rzadko zachowujemy czyste konto. Nasz poziom bronienia nie jest na odpowiednim poziomie. Tak, jak poziom zarządzania meczem. Musimy to poprawić. Funkcjonujemy w zupełnie innej rzeczywistości niż Motor, który ma teraz kolejny tydzień, aby dobrze przygotować się do meczu z Górnikiem. My mamy dwa dni i gramy w Europie. Musimy zrobić wszystko, żeby nie popełniać błędów w obronie. Chodzi o to, by ograć Molde i dalej reprezentować Polskę w Europie.
- Forma wyjazdowa?
– Dlaczego Legia spisuje się słabiej na wyjazdach? Poniekąd już na to odpowiedziałem. Zacznę od tego, że jesteśmy mocni u siebie – to atut, którą musi mieć każda duża drużyna. Mamy atut własnego boiska, swoich kibiców i nie ulega wątpliwości, że lepiej gra się nam przy Łazienkowskiej. Ekstraklasa to wyrównana liga, każdy może wygrać z każdym. To nie są takie rozgrywki, jak na zachodzie, gdzie czołówka zazwyczaj wygrywa. Są bardzo duże różnice między zespołami, które tutaj się zacierają, różnymi rzeczami. By wygrać na wyjeździe, musisz być szczelniejszy, lepszy taktycznie, w obronie, pod kątem zarządzania meczem. Te bramki były dziwne, ale trzy razy prowadziliśmy i nie mogliśmy dowieźć wyniku, ani do przerwy, ani do końca. Nasza gra w obronie na poziomie indywidualnym i reakcji grupowej, a także brak umiejętności w zarządzaniu momentami meczów, który zabrał nam naprawdę sporo punktów. Często się mówi, że atak sprzedaje bilety, a obrona wygrywa mistrzostwa. W tej chwili nie mamy tej obrony. Nie mówię o formacji, tylko obronie jako cały zespół. Strzelamy gole jako zespół i tracimy je jako zespół.
- Czy dalej wierzy w mistrzostwo?
– Wierzę i będę wierzył do końća, dopóki są mecze do rozegrania i punkty do zdobycia. Nie ma sensu za dużo o tym myśleć. Na razie trzeba skupiać się na Molde, z którym zagramy w czwartek. W niedzielę zmierzymy się z Rakowem. Potem jest przerwa na kadrę i mniejszy lub większy oddech. To jest wszystko. Piłka oferuje nam nieprawdopodobne scenariusze, niemożliwe rzeczy. Pod warunkiem, że się nie poddajesz, utrzymujesz standardy pracy i siłę w głowie w trudnych momentach. Ja jestem w tym mocny i muszę być pierwszym, który wierzy, ciągnie to i który stanie przed wami, jak nie idzie. Reakcje muszą być tylko na boisku, nie na konferencjach, bo to nie przyniesie punktów.
- Czy wynik 3:3 w Lublinie jest sprawiedliwy?
– Myślę, że ze względu na przebieg meczu, my ciągle byliśmy drużyną, która była bliżej zwycięstwa. Sądzę, że oba zespoły powinny mieć do siebie sporo pretensji o organizację gry w obronie – to też oznacza, że obie były w stanie zagrozić przeciwnikowi. O ile przy Łazienkowskiej byliśmy zdecydowanie lepsi, to odzwierciedlił wynik, to w Lublinie tak nie było.
- Co się zmieniło, że w pierwszym meczu Legia ograła Motor 5:2, a w drugim było już 3:3...
– Dużo się zmieniło. Na Łazienkowskiej drużyny były w innych momentach. My graliśmy w innym ustawieniu, niuanse taktyczne były inne. U siebie wykorzystaliśmy lepiej fazy przejściowe, byliśmy bardziej skuteczni. W Lublinie było sporo kontr i wyjście spod pressingu, ale poziom naszej decyzyjności był na gorszym poziomie. Motor lepiej grał w piłkę niż u nas. Czym to jest spowodowane? To mogą być indywidualne decyzje, forma czy moment drużyny. Dotarliśmy to tego spotkania, kiedy Motor był po zwycięstwach. Jest u nich większa pewność i ogranie w ekstraklasie. Może to być tysiąc rzeczy, bo nie ma dwóch takich samych meczów. To były inne mecze i inne historie. Myślę, że rozwój Motoru i nasze problemy w obronie, to się zmieniło.
