Bez przełamania w Lublinie. Motor przynajmniej do weekendu zostanie ostatnim zespołem w tabeli eWinner II ligi. W środę drużyna Stanisława Szpyrki przegrała u siebie z byłym klubem szkoleniowca – KKS Kalisz aż 0:3. A trzeba przyznać, że goście w końcówce mogli wygrać jeszcze wyżej.
Piłkarze Motoru zapowiadali rehabilitację za porażki z Górnikiem Polkowice i GKS Jastrzębie. Niestety, kompletnie nic z tego nie wyszło. Wystarczyło 12 minut, a już KKS prowadził na Arenie Lublin 2:0.
W piątej minucie świetnie zachował się bramkarz gości Maciej Krakowiak, który dalekim wykopem uruchomił swojego napastnika Piotra Giela. A ten wykorzystał fakt, że w bramce Motoru nie było Pawła Budzyńskiego i świetnym lobem otworzył wynik spotkania. Kilka chwil później sytuacja żółto-biało-niebieskich ze złej zrobiła się beznadziejna.
Tym razem po rzucie rożnym w polu karnym najlepiej odnalazł się Mateusz Gawlik, który z bliska wepchnął piłkę do siatki i zrobiło się 0:2. „Zawaliła” obrona, bo przy Gielu było aż… czterech zawodników w żółtych koszulkach. Mimo to napastnik zgrał futbolówkę głową, a Gawlik dopełnił tylko formalności.
Do przerwy wynik nie uległ już zmianie. W sumie, w pierwszej połowie gospodarze oddali cztery strzały, ale żadnego celnego. Kibice pożegnali piłkarzy okrzykami „Motor grać, k… mać”. Wydawało się, że po przerwie drużyna trenera Szpyrki ruszy do ataku, ale w pierwszych minutach lepiej w drugą część spotkania weszli zawodnicy KKS.
Motor w końcu się jednak obudził. W 50 minucie Damian Sędzikowski przedarł się środkiem boiska, odegrał na lewe skrzydło do Leszka Jagodzińskiego, ale młody skrzydłowy zamiast strzelać próbował jeszcze dogrywać do Ezany Kahsaya i nic z tego nie wyszło. 120 sekund później po wycofaniu piłki przez Kamila Rozmusa „Sędzik” miał szansę, ale uderzył nad poprzeczką. Po godzinie gry dwie akcje przeprowadził Filip Wójcik. Najpierw niewiele zabrakło, żeby piłka po jego wrzutce wylądowała w siatce. A po chwili wywalczył rzut wolny tuż przed szesnastką. Sędzikowski strzelił sprytnie, pod murem, ale bardzo dobrze zachował się Krakowiak, który odbił futbolówkę.
Ekipa z Lublina się rozpędzała, ale zamiast 1:2 w 67 minucie zrobiło się 0:3. Po kolejnym rzucie rożnym walkę o górną piłkę wygrał Mateusz Wysokiński, który zgrał ją pod bramkę, a tam znowu w odpowiednim miejscu był Gawlik, który sprytnie uderzył piętą, a stojący na linii Kamil Rozmus nie zdołał już wybić futbolówki. I w tym momencie było po zawodach.
Niemal od razu szansę na gola miał Kahsay, ale dwóch piłkarzy sobie przeszkodziło i „Izi” główkował nad bramką. Końcówka? Gdyby nie Budzyński, to Motor mógł kończyć mecz z bagażem pięciu goli. Młody golkiper obronił jednak trzy groźne strzały rywali i spotkanie zakończyło się „tylko” wynikiem 0:3.
Już w niedzielę żółto-biało-niebiescy zagrają w Siedlcach z tamtejszą Pogonią. A tak się składa, że ta drużyna w środę ograła w Polkowicach Górnika, czyli niedawnego lidera 2:1.
Motor Lublin – KKS 1925 Kalisz 0:3 (0:2)
Bramki: Giel (5), Gawlik (12, 67).
Motor: Budzyński – Wójcik, Cichocki, Najemski (56 Ceglarz), Rudol, Rozmus, Sędzikowski (83 Rybicki), R. Król, Gąsior (64 Kusiński), Jagodziński (56 J. Staszak), Kahsay (83 Żebrakowski).
KKS: Krakowiak – Zawistowski (89 Lipkowski), Kendzia, Gawlik, Smoliński, Kamiński (82 Smajdor), Koczy (67 Łuszkiewicz), Wysokiński, Borecki (89 Soboczyński), Gordillo (82 W. Staszak), Giel.
Żółte kartki: Sędzikowski, Gąsior, Kahsay – Kamiński, Gawlik, Borecki, Smoliński.
Sędziował: Albert Różycki (Łódź).