Rozmowa z Pawłem Sasinem, obrońcą Arki Gdynia, byłym zawodnikiem Górnika Łęczna
Wiadomość o odejściu z Górnika Łęczna Pawła Sasina po ośmiu latach niesamowicie zaskoczyła kibiców. Po kilku dniach od ogłoszenia tej informacji emocje opadły?
– Trudno było ukrywać emocje, bo w Górniku spędziłem kawał mojego piłkarskiego życia. Osiem lat w jednym klubie to dzisiaj rzadko spotykana sytuacja dla piłkarza. A ja bardzo się z Górnikiem zżyłem. Życie potoczyło się jednak inaczej i kolejny raz pokazało, że lubi zaskakiwać. Chciałem przedłużyć kontrakt w Łęcznej i poinformowałem klub, że otrzymałem propozycję z innego zespołu niczego nie ukrywając. Powiedziałem też, że chciałbym zostać w Łęcznej na następny sezon i zakończyć tutaj karierę. Myślałem, że po tylu latach kiedy pokazałem, że można na mnie liczyć nie tylko na boisku i nie będzie z tym problemu. Przez te lata spędzone w Łęcznej, zawsze starałem się zostawiać zdrowie i serce na boisku. Zdrowie też dopisywało, bo omijały mnie kontuzje. Jednak zarząd nie był zainteresowany przedłużeniem ze mną umowy już zimą. Podaliśmy sobie więc ręce i się pożegnaliśmy.
Osoba trenera Dariusza Marca miała wpływ na przenosiny do Gdyni?
– Propozycja przyszła dość nagle. Kto by się bowiem spodziewał, że w takim wieku dostanę ofertę przejścia do innego klubu. Zadzwonił do mnie trener Marzec i przedstawił swój plan na drużynę i pomysł na mnie. Ważne było też to, że zaproponowano mi 1,5 roczny kontrakt. Przeprowadziłem negocjacje z rodziną i ostatecznie zdecydowałem się z niej skorzystać. Nie spodziewałem się odejścia z Górnika, ale nie było szans by przedłużyć umowę w Łęcznej już w styczniu.
We wtorek pożegnał się z kolegami z Górnika, a także z kibicami?
– To była bardzo miła niespodzianka od sympatyków. Taki gest bardzo mnie ucieszył i pokazał, że zostawiłem dla Górnika cząstkę siebie. Zostałem doceniony za to co zrobiłem dla klubu. Zarówno podczas pożegnania z kolegami jak i fanami zakręciła mi się łezka w oku. Przez te wszystkie lata zyskałem tu wielu nowych znajomych i przyjaciół.
Podsumowując osiem lat spędzonych w Górniku jakie jest pierwsze najlepsze wspomnienie?
– Zdecydowanie pierwszy sezon po przyjściu do Łęcznej zakończony awansem do Ekstraklasy. Wtedy w szatni mieliśmy takich zawodników jak: Veljko Nikitović, Grzegorz Bonin, Sergiusz Prusak czy Tomasz Nowak. Tworzyliśmy wspólnie trzon drużyny. Byliśmy fajną, zgraną ekipą nie tylko na boisku. Wywalczyliśmy awans na „piłkarskie salony”. Potem udało nam się na utrzymać tam przez trzy kolejne sezony. Te chwile wspominam ze szczególnym sentymentem.
Waszym trenerem był wówczas Jurij Szatałow. Treningi dawały się we znaki?
– Było ciężko, ale najcięższe treningi w całej mojej karierze miałem z trenerem Franciszkiem Smudą. Udało mi się jednak je przetrwać więc nic nie było mi już straszne (śmiech). Pamiętam jednak, że trener Szatałow trzymał w szatni rygor i pilnował żebyśmy również byli odpowiednio przygotowani.
Z trenerem Smudą kiedy pierwszy raz trafił do Górnika było bardzo blisko utrzymania w Ekstraklasie. Niestety po pamiętnym meczu w Chorzowie z tamtejszym Ruchem musieliście się z nią pożegnać
– Mocno ten fakt przeżyłem. W rundzie wiosennej pod wodzą trenera Smudy graliśmy fajną piłkę i byliśmy mocno chwaleni zarówno przez kibiców i ekspertów. Zabrakło nam niewiele. Jak później potoczyły się losy Górnika pamiętamy. W klubie doszło do wielu zmian i po roku spadliśmy do drugiej ligi. Trochę czasu musiało więc upłynąć by wszystko wróciło do normy.
To właśnie po spadku z Ekstraklasy zdobył pan szacunek kibiców. Wówczas z klubu odeszło wielu zawodników i trener Smuda. Pozostali tylko nieliczni jak Bonin, Prusak i Sasin.
– Już po meczu w Chorzowie zadeklarowałem, że chcę zostać w Łęcznej. Chciałem pomóc w jego odbudowie.
Obecnie Górnik jest mocnym zespołem w Fortuna I Lidze i liczy się w walce o awans. W najbliższym półroczu o punkty walczyć będzie jednak bez pana.
– Niestety, tak to się wszystko potoczyło. Myślę, że nie miałem wygórowanych oczekiwań. Chciałem mieć pewność, że nie zostanę latem bez klubu.
Ma pan za sobą pierwsze treningi w Arce?
– Tak. Przez tyle lat poznałem wielu zawodników więc nie miałem większych problemów z wejściem do szatni. Pozostało tylko skupić się na przygotowaniach do rundy wiosennej.
W lutym Górnik zagra z Arką w pucharze Polski. Jednak Paweł Sasin nie wystąpi w tym meczu w zielono-czarnych barwach. Możliwe za to, że w żółto-niebieskich.
– Los jak widać bywa przewrotny i takie jest też życie piłkarza.