MKS Perła Lublin przegrał po raz pierwszy w tym sezonie. Wyraźnie lepsze od drużyny Kima Rasmussena były Młyny Stoisław Koszalin.
Koszalin to dla mistrzyń Polski w ostatnich miesiącach miejsce szczególne. W poprzednim sezonie to właśnie tam odpadły z Pucharu Polski i był to dla nich ostatni mecz przed pandemiczną przerwą.
W piątkowy wieczór zawodniczki Perły ponownie wyjechały z Koszalina mocno rozczarowane. I tak jak w marcu, mecz również odbywał się bez udziału publiczności. Tym razem, na szczęście dla fanów, rywalizację w Koszalinie można było oglądać na antenie TVP Sport. Kibice Perły nie mieli jednak po tym meczu zbyt wesołych min, bo ich pupilki zagrały po prostu bardzo słabo.
Fani z Lublina mogli być zadowoleni jedynie z początku spotkania, kiedy gola za golem zdobywała Marta Gęga. Z pierwszych 7 trafień aż 4 były jej autorstwa, a Perła prowadziła 7:3. Opieranie gry w ofensywie tylko na jednej zawodniczce jest jednak mocno ryzykowne, więc nic dziwnego, że Adrian Struzik znalazł sposób na zneutralizowanie atutów mistrzyń. Gospodynie zaczęły grać znacznie lepiej i w samej końcówce pierwszej połowy wyszły na prowadzenie. Do remisu równo z syreną doprowadziła jednak Durdina Malović. Nie zmienia to jednak faktu, że zespół Kima Rasmussena po raz kolejny nie potrafi rozegrać całej połowy na jednym poziomie.
Co gorsza, lublinianki po zmianie stron zostały głowami w szatni i pozwoliły błyskawicznie odskoczyć rywalkom na dystans 4 trafień. To był kluczowy moment spotkania, bo późniejsze próby odrobienia strat okazały się nieskuteczne. Nie pomagały nawet przerwy na żądanie brane przez Kima Rasmussena. Perła tego dnia, zwłaszcza w defensywie, prezentowała się fatalnie. W ofensywie natomiast lublinianki nie potrafiły znaleźć sposoby na fantastycznie dysponowaną Oleksandrę Krebs. Ukrainka broniła na bardzo wysokim procencie, a piłki potrafiła odbijać nawet w beznadziejnych sytuacjach.
Piątkową porażkę można usprawiedliwiać brakiem Jaqueline Anastacio. Wydaje się, że byłoby to jednak zbyt duże uproszczenie. Brazylijki zabrakło na boisku, bo w środę zwichnęła palca w prawej ręce. W zespole są jednak też inne zawodniczki, które w poprzednim sezonie potrafiły ciągnąć grę Perły.
Wystarczy wspomnieć o Joannie Szarawadze, Dominice Więckowskiej czy Dagmarze Nocuń. Z tej trójki do siatki w piątek trafiła tylko Nocuń, co tylko pokazuje skalę problemu. A trzeba wspomnieć również, że na razie zawodzą Magdalena Balsam i Andijana Tatar, które wciąż nie potrafią odnaleźć się w ekipie Kima Rasmussena. Duńczyk musi szybko znaleźć rozwiązanie wszystkich problemów.
Wprawdzie sobotni mecz z KPR Ruch Chorzów Perła powinna rozstrzygnąć na swoją korzyść. Jednak zaplanowany na początek listopada przez z MKS Zagłębie Lubin może okazać się dla Perły będącej w tej formie bolesnym doświadczeniem.
Kim Rasmussen (trener Perły)
- Nie mamy żadnej wymówki. W żadnym z pięciu ligowych spotkań nie zagraliśmy tak, jak chcieliśmy. W Koszalinie, przy braku dwóch kluczowych zawodniczek drugiej linii, zanotowaliśmy pierwszą przegraną. Wobec urazów jesteśmy jednak bezradni, wiemy o tym, ale to niczego nie ułatwia. Jesteśmy daleko od tego, by czuć satysfakcję po dotychczasowych meczach. Musimy odnaleźć swoją drogę, nauczyć się grać dobrze przez większą część meczu. W piątek pierwszy kwadrans był naprawdę dobry. Wiemy więc, że możemy prezentować piłkę ręczną na wysokim poziomie, grać skutecznie w defensywie, ale musimy zacząć radzić sobie w momentach, gdy domek z kart się rozsypuje. Jak na razie, gdy zaczyna się kruszyć, natychmiast rozwala się do końca. Trzeba nad tym zapanować, sprawić, by gorsze momenty nie trwały 20, a pięć minut. W Koszalinie próbowaliśmy wszystkiego: gry siódemką w polu, obrony 5-1, a nawet 4-2. Naprawdę szukaliśmy sposobu, a mimo to przegraliśmy. Trzeba jednak podkreślić, że rywal zagrał bardzo dobrze – każda zawodniczka zespołu z Koszalina wniosła coś na boisko. Kiedy zostawiliśmy miejsce na skrzydle, skrzydłowa trafiała, gdy miejsce było gdzie indziej, trafiała inna zawodniczka. Musimy sobie to uświadomić, ale nie zmienia to faktu, że musimy także wejść na wyższy poziom i grać lepiej, bo nas na to stać. Wszyscy chcemy wygrywać, ciężko pracować każdego dnia, by naprawić naszą grę i to jest jedyny jak na razie pozytyw. Jak dotąd na parkiecie jest za dużo nerwów, mamy zbyt duże przerwy między dobrą a złą grą. Konieczne jest, abyśmy byli bardziej solidni – powiedział w materiałach klubowych Kim Rasmussen.
Adrian Struzik (trener Młynów)
- Jestem zadowolony z postawy zespołu. Potrzebowaliśmy takiego spotkania oraz zwycięstwa z tak renomowanym przeciwnikiem. W zespole panuje świetna atmosfera i widać, że moje podopieczne są mocno zaangażowane w grę. Cieszę się, że dziewczyny w kluczowych momentach potrafiły zachować zimną głowę. Kluczowym momentem było otwarcie drugiej połowy, które mocno zdeprymowało rywalki. Widać, że w mojej ekipie tkwi spory potencjał