To młodsza siostra słynnej "Mandragory”. Dałem namówić się na piękną reklamę na stronie internetowej i przedwojenne smaki Lublina. A tu klapa. Tyle, że w ładnej pozłotce. Trzy gwiazdki.
Kiedy w karcie zobaczyłem w zakąskach "Lina w śmietanie” (20 zł), podawanego przed wojną w restauracjach lubelskich i kazimierskich, musiał być mój. Moja towarzyszka wybrała sobie "Gęsie wątróbki smażone z jabłuszkami i cebulką” w tej samej cenie.
Lin nas zachwycił, a sos śmietanowy był przedobry. Natomiast gumowate wątróbki kucharz dokumentnie skopał, choć sos malinowy był wyborny. Gdyby ów nieszczęśnik pracował przed wojną u Radzymińskiego, wyleciałby z pracy jeszcze tego samego dnia. Oba talerze nie były podgrzane, ale cóż.
Zamówiliśmy "Barszczyk z krokietem” oraz "Żur z jajkiem i białą kiełbasą” po 9 zł. Mój żurek był niezły, świeży, z przetartymi warzywami. Podobny jadłem w Kodniu. Ale barszczyk był tragicznym, kwaśnym cienkuszem z torebki. W dodatku kelnerka, zamiast się nami opiekować, non stop gadała z młodą damą.
Na drugie zamówiłem sobie hit. Smażone śledzie z ziemniakami za 15 zł. Moja towarzyszka "Befsztyk po angielsku z sosem a la maitre d'hotel” za 30 zł. Do tego frytki za 5 zł i warzywa z wody w tej samej cenie.
Befsztyk lubię, ale jeden z najsłynniejszych sosów na świecie w menu mnie zaskoczył. Śledziki były wyborne, za to ziemniaki wiele już musiały przejść. Wczorajsze, przemieszane. Zjadłem jednego śledzia i zrobiliśmy zamianę. Znów zimny talerz. Befsztyk był tragiczny. Z żylastej wołowiny drugiego sortu. Rozumiem, oszczędności, kasę trzeba liczyć. Ale legendarny sos z masła, pieprzu, pietruszki i cytryny nie był nawet kiepską podróbką.
Na deser zamówiliśmy po kawie. M. ekspresso, ja capuccino. W kwestii deseru wybór był prosty. Słynne czekoladki i trufle z własnej Małej Manufaktury. Kolejny świetny pomysł i pyszne słodycze po 2 zł każda. Smakowało, zrobiło się przedwojennie.
Nasza ocena? Zapłaciliśmy 162 zł. Mała Restauracja to jedna z najpiękniejszych restauracji w regionie. Wysmakowana, dopracowana, bombonierka ze świetnym marketingiem. I wielką legendą przedwojennej kuchni. Raz w tygodniu zamienia się w nieme kino. Wtedy klimat może być obłędny.
Ale słaba, niedopracowana kuchnia to jej największa wada. Albo wynika ze słabości kucharza, albo z oszczędności na dobrych produktach i stosowaniu tańszych zamienników (befsztyk). Jednak dla klimatu, wystroju, dobrych win i charyzmy właścicielki będę tam wracał. A nuż się kuchnia poprawi.
3/5
Mała Restauracja w Lublinie
Lublin, Rynek 9, tel. 81-536-20-20
Czynne codziennie od 12.
Można płacić kartą