Po trzech porażkach z rzędu Lewart zdobył „oczko” w spotkaniu z liderem tabeli grupy pierwszej - Lublinianką. Goście w sumie strzelili w Lubartowie cztery gole, ale tylko dwa zostały uznane. Na dodatek Tomasz Brzyski zmarnował rzut karny.
Goście powinni prowadzić od 14 minuty, ale bardzo dziwną decyzję podjął sędzia. Po wrzutce Karola Kality piłkę do siatki wpakował Wiktor Makowski. Arbiter zamiast pozwolić ekipie z Wieniawy kontynuować akcję, a do tego uznać bramkę cofnął grę i podyktował rzut wolny dla Lublinianki po zagraniu ręką jednego z rywali.
Kilka chwil później wydawało się, że już na pewno będzie 0:1. Tomasz Urban faulował w swojej szesnastce Grzegorza Fularskiego, a sędzia podyktował rzut karny. Piłkę ustawił Tomasz Brzyski, ale huknął nad poprzeczką. Później dwa razy gorąco zrobiło się pod bramką Adriana Wójcickiego. W obu sytuacjach pudłował Wojciech Żuk.
W 24 minucie piłka raz jeszcze wylądowała w siatce Lewartu. Ponownie gol nie został uznany. Tym razem z powodu pozycji spalonej Kality. Minęły cztery minuty i wreszcie lider tabeli mógł cieszyć się z objęcia prowadzenia. Po przerzucie Brzyskiego i zgraniu Makowskiego świetnie do siatki uderzył Fularski.
Wydawało się, że przyjezdni będą mieli już z górki w Lubartowie. Tym bardziej, że Damian Podleśny szybko był w tarapatach. Strzelali: Makowski i Karol Futa, ale bramkarz gospodarzy swoją robotę wykonał bez zarzutu. W 37 minucie goście stracili piłkę, a w dobrej sytuacji znalazł się Filip Michałów. W ostatniej chwili zawodnik miejscowych został jednak zablokowany. Ten sam gracz dużo lepiej zachował się tuż przed przerwą. Ograł Wiktora Rasińskiego i chociaż jego uderzenie zdołał odbić Wójcicki, to w odpowiednim miejscu znalazł się Żuk i doprowadził do wyrównania.
Pierwszy kwadrans po przerwie nie przyniósł zmiany wyniku. Ale kilkadziesiąt sekund później zrobiło się 1:2. Brzyski centrował z rzutu rożnego, Podleśny zaliczył „pusty przelot”, a Fularski głową po razu drugi wpakował piłkę do siatki.
W 78 minucie po akcji rezerwowego Maksymiliana Sowy na 2:2 trafił jednak Aleks Aftyka. Po chwili ekipa z Lublina straciła także zawodnika. Dawid Pożak rzucił kilka „ciepłych” słów w kierunku arbitra i obejrzał czerwoną kartkę. A wszystko z powodu kontrowersyjnej sytuacji w szesnastce ekipy z Lubartowa. Podopieczni trenera Chmury domagali się drugiego karnego po zagraniu ręką jednego z rywali. Sędzia nie przerwał jednak gry i ostatecznie obie drużyny podzieliły się punktami.
– Nie ma co ukrywać, że jesteśmy rozczarowani tym wynikiem. Nie jestem od oceniania pracy sędziów, ale wiem, że nasza prawidłowo zdobyta bramka nie została uznana. Naprawdę nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką sytuacją, żeby po zdobytym golu cofnąć grę i podyktować dla drużyny, która strzeliła bramkę rzut wolny. W końcówce też nie brakowało kontrowersji, bo obrońca Lewartu bronił strzał rękami, a karnego nie było. Mieliśmy sporo sytuacji, ale liczy się to co w siatce – mówi Robert Chmura, opiekun zespołu z Wieniawy.
Drużyna Tomasza Mitury wreszcie zapunktowała po trzech kolejnych porażkach. – Na pewno w meczu z liderem taki punkt bardzo cieszy. Tym bardziej, że dwa razy odrabialiśmy straty. Przełamaliśmy się i mamy nadzieję, że teraz pójdziemy już do przodu. W końcówce graliśmy w przewadze jednego zawodnika, ale ciężko było o jakieś sytuacje. Oddaliśmy jeden strzał z dystansu, na więcej rywale nie pozwolili – wyjaśnia Tomasz Mitura, opiekun spadkowicza z III ligi
Lewart Lubartów – Lublinianka Lublin 2:2 (1:1)
Bramki: Żuk (44), Aftyka (78) – Fularski (28, 61).
Lewart: Podleśny – Urban (63 Tomasiak), Niewęgłowski, Kuzioła, Kamiński (74 Iskierka), Majewski, Gliniak, Ciechański, Michałów (90+2 Duda), Aftyka (86 Bielecki), Żuk (74 Sowa).
Lublinianka: Wójcicki – Rasiński, Atcha (52 Paluch), Ptaszyński, Niegowski, Futa, Fularski, Brzyski, Dearman (65 Pożak), Kalita (65 Miśkiewicz), Makowski (78 Banachiewicz).
Żółte kartki: Podleśny, Kuzioła – Kalita, Miśkiewicz, Futa, Rasiński, Ptaszyński.
Czerwona kartka: Pożak (Lublinianka, 80 min, za dyskusje z sędzią).
Sędziował: Mateusz Pizoń (Lublin).