„Straty będą ogromne”, „czujemy się zdradzeni”,„strzeliliście sobie w kolano”. Na spotkaniu poświęconym tzw. ustawie futrzarskiej w Lubelskiej Izbie Rolniczej padło wiele gorzkich słów.
– Dla nas najważniejsze są trzy sprawy: ograniczony ubój rytualny, zakaz hodowli zwierząt futerkowych i zbyt duże uprawienia organizacji społecznych – stwierdził na początku dyskusji Gustaw Jędrzejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.
Na dzisiejsze spotkanie w siedzibie LIR zostali zaproszeni przedstawiciele świata nauki, organizacji branżowych i parlamentarzyści. Zjawiło się jedynie troje przedstawicieli Sejmu i Senatu. Wszyscy z PiS.
Za a nawet przeciw
– Ja zagłosowałam przeciwko i z tego powodu zostałam zawieszona w prawach członka PiS – mówiła posłanka Teresa Hałas, przewodnicząca NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. – Jestem przekonana, że ta ustawa narusza prawa własności rolników i prawa gospodarcze.
„Za” głosował za to Przemysław Czarnek. – Zagłosowałem za, żeby być na pokładzie, aby przekazywać informacje od państwa dalej – przekonywał zebranych były wojewoda lubelski.
Z kolei senator Jerzy Chruścikowski deklaruje, że będzie zachęcał zarówno senatorów Koalicji Obywatelskiej jak też PiS do przegłosowania poprawek, które będą z korzyścią dla rolników.
A ci, podobnie zootechnik prof. dr hab. Zbigniew Dobrzański z Uniwersytety Przyrodniczego we Wrocławiu, już przewidują „ogromne straty”.
– Ok. 700 mln zł byśmy stracili nie eksportując mięsa z uboju rytualnego tylko do trzech krajów: Izraela, Turcji i Arabii Saudyjskiej – podlicza prof. Dobrzański.
Rolnicy: To nasz koniec
– Wszyscy zapominają o tym, że rolnictwo to jest system naczyń połączonych. Taka ustawa będzie mieć wpływ na wszystkich, bez wyjątku. Przeżyją tylko ci, którzy rolnictwem się nie zajmują – przekonywał hodowca gęsi Jerzy Drozd.
– Fermę budowaliśmy własnymi rękami. Sami stawialiśmy klatki, nie kupowaliśmy gotowych, bo nie było nas na to stać. Liczyliśmy tylko na siebie i własną pracę, z Unii Europejskiej nie dostaliśmy żadnych pieniędzy – opowiada Justyna Włoch z miejscowości Chorupnik (powiat krasnostawski), która razem z mężem prowadzi fermę norek. – I teraz to wszystko nam się zabiera. Łzy same płyną do oczu.
– Zainwestowałem spore pieniądze, wziąłem kredyty. Nawet syna ściągnąłem z zagranicy, żeby pomógł. A teraz co? Jakby ktoś to wszystko siekierą odciął – denerwuje się Adam Kamiński z Wisznic (powiat bialski).
Chłopi są pamiętliwi
– Po likwidacji 40 proc. naszego eksportu, i to momencie w jakim się teraz znajdujemy, to prosta droga do naszej upadłości – przewiduje Dariusz Groszczyński z Krajowej Rady Drobiarstwa.
– Prezes Jarosław Kaczyński mówi, że w cywilizowanym kraju hodowla zwierząt futerkowych nie powinna istnieć. Zgadzamy się. Tylko załatwmy to w sposób cywilizowany – postuluje Daniel Chmielewski z Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych. – Wypłaćcie nam odszkodowania. Takie żebyśmy mogli pospłacać te wszystkie kredyty, które musieliśmy zaciągnąć m.in. w związku ze zmianą przepisów.
Inny przedstawicieli branży drobiarskiej podziękował PiS-owi i prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiego za to, że „doprowadził do tego, co wydawało się niemożliwe”.
– Zjednoczyły się wszystkie organizacje rolnicze i wszyscy mówimy jednym głosem – stwierdził. A do obecnych na sali polityków PiS powiedział: Pamiętajcie o tym, że na wsi wygraliście wybory. Ale będzie wam bardzo trudno wygrać następne. Bo chłopi są pamiętliwi.
Wnioski z dzisiejszego spotkania zostaną przekazane m.in. do Kancelarii Prezydenta RP.