Rozmowa z prof. Mieczysławem Buczyńskim, fizykiem z UMCS.
– To porównanie zupełnie nieuprawnione. Elektrownia w Czarnobylu nie miała osłony, specjalnej zewnętrznej kopuły, chroniącej przed przedostawaniem się niebezpiecznych substancji do atmosfery. W Japonii takie osłony są. Poza tym w Czarnobylu mieliśmy do czynienia z elektrownią grafitową, tu z elektrowniami używającymi tzw. lekkiej wody. Zgromadzony w elektrowni grafit w czasie awarii wybuchał, co było groźne. Tu, zamiast grafitu, jest używana woda.
Skąd więc te wybuchy w japońskich elektrowniach?
– Każdy z japońskich reaktorów ma trzy dodatkowe systemy schładzania, do których używa się wody. Trzęsienie ziemi zniszczyło te systemy, a temperatura rosnąca w reaktorach doprowadziła do chemicznego rozkładu wody na wodór i tlen. Pali się właśnie ten wodór, nie naruszając jednak głównego zbiornika reaktora.
Ale systemy schładzania nie działają.
– Japończycy przez cały czas studzą reaktory wodą morską, więc odpowiednia temperatura jest utrzymana. Jestem pewien, że po zakończeniu działań reaktory zostaną całkowicie wystudzone i nie będą już używane.
Japończycy panują nad sytuacją?
– Chociaż ilość informacji, które do nas dopływają, jest ograniczona, Japończycy z pewnością radzą sobie z sytuacją w swoich elektrowniach.
Możemy być spokojni?
– Jeśli chodzi o elektrownie atomowe, nie mamy się czego obawiać. Jeśli już, to o ekonomiczne i gospodarcze skutki całego trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii.