Nastolatek twierdzi, że rodzice zastępczy bili go pasem i kijem. Mieli go też zmuszać do pracy i ograniczać posiłki. – To nieprawda – zapewniał wczoraj w sądzie Zbigniew Z. – On czuł się bezkarny. Pił, palił, okradł mnie, żonę i syna. A ze szkoły wracał pijany
Poszkodowani w sprawie bracia to gimnazjaliści, siostrzeńcy Moniki Z.
– Kiedy ich ojciec się utopił, a matka poszła w tango, zdecydowaliśmy, że weźmiemy chłopców do siebie – wspominał wczoraj w sądzie Zbigniew Z. – To była decyzja podjęta z marszu. Bez żadnego przygotowania pedagogicznego. Uczyliśmy się na własnych błędach – przyznaje.
53-letni Zbigniew Z. i jego 47-letnia żona opiekowali się Rafałem i Mateuszem od kwietnia 2012 r. Zdaniem śledczych w 2014 r. znęcali się nad chłopcami. Prokurator zarzucił Zbigniewowi M., że bił nastolatków kijem i pasem. Miał ich poniżać, ograniczać posiłki, zmuszać do pracy i zamykać w domu. Monika Z. usłyszała podobne zarzuty.
Kazali palić całą paczkę?
Jeden z braci zeznał, że ciocia na niego krzyczała, a wujek bił pasem. Kiedy opiekunowie dowiedzieli się, że chłopak próbował papierosów, kazali mu wypalić całą paczkę. – Jak kończyłem jednego, wkładali mi do ust następnego aż zrobiło mi się niedobrze – zeznał w śledztwie Rafał.
Wczoraj w sądzie małżonkowie zaprzeczali, by stosowali wobec chłopców jakiekolwiek formy przemocy. Z ich relacji wynika natomiast, że nie radzili sobie z nastoletnim Rafałem.
"Śmiał mi się w twarz"
– Pił, palił, okradł mnie, żonę i syna – wylicza Zbigniew Z . – Kiedy zrobił coś złego i pytałem dlaczego, śmiał mi się w twarz i mówił, że nie wie. Czuł się bezkarny. Ze szkoły wracał pijany.
– Kiedyś przyczołgał się do domu. Musiałam zawołać sąsiadkę, żeby sobie z nim poradzić – dodaje Monika Z.
Z ich zeznań wynika, że między chłopcami nie było braterskiej więzi. Regularnie się bili, zdawali się też rywalizować o względy swoich opiekunów.
– W domu rodzinnym to Michał był bóstwem. Rafał tłumaczył, że teraz mu się odpłaci – wspominała w sądzie Monika Z.
Jak twierdzi, sama miała z Rafałem bardzo dobre relacje.
Lubił gotować
– Gdzie ja, tam i on – zapewnia. – Pomagał mi w ogrodzie. Lubił z nami gotować. Chciałam być dla niego, jak kumpel, ale nie taki, z którym idzie się na piwo, jak jego mama. Namawiałam go jednak, by utrzymywał z nią kontakt. On nie chciał. Mówił o matce k…wa.
Z relacji rodziców zastępczych wynika też, że doszło do konfliktu między nimi, a koordynatorką Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie.
– Kiedy nie zgodziłam się z jej opinią, zaczęła opowiadać, że mąż mnie bije i jest alkoholikiem – opowiada Monika Z. – Z tą panią nie było normalnego kontaktu. Była arogancka. Gdy chciałam o coś zapytać, kazała mi czytać ustawę. Michałowi naopowiadała takich rzeczy, że przez trzy miesiące dzień w dzień czekał na nią przed bramą. Liczył, że go zabierze do domu dziecka.
Monika i Zbigniew Z. twierdzą, że zostali oczernieni przez chłopców. Przyczynić miał się do tego konflikt z przedstawicielami PCPR. Druga to rozpad rodziny zastępczej, spowodowany trudnościami wychowawczymi.
– Nie daliśmy rady. Nie dotrzymałam obietnicy. Rafał miał u nas zostać, a trafił do domu dziecka – mówi Monika Z.
Brak pomocy
Oskarżeni twierdzą, że służby socjalne pozostawiły ich samym sobie. Mimo wielu próśb nie zapewniono im pomocy psychologa i pedagoga. Kierownictwo lubelskiego PCPR nie komentuje sprawy do zakończenia procesu.
Podczas wczorajszej rozprawy wyjaśnienia składał również nastoletni Rafał. Decyzją sądu działo się to jednak za zamkniętymi drzwiami.
Rodzina zastępcza małżeństwa Z. została rozwiązana. Ich podopieczni trafili do domu dziecka. Małżonkom grozi do 5 lat więzienia.