Duże urządzenie do zabawy ma się stać symbolem nowego parku na Czechowie, jak rakieta jest symbolem placu zabaw na osiedlu im. Mickiewicza. Takie wizje snuje autor koncepcji przemiany wąwozu w park. Uwagi do tych wizji można zgłaszać do 31 sierpnia.
Pierwszą częścią konsultacji był poniedziałkowy spacer po wąwozie, otwarty dla wszystkich mieszkańców. Oprowadzał ich architekt krajobrazu z pracowni wynajętej do stworzenia koncepcji parku. Ma on się ciągnąć od ul. Północnej (wąskim przesmykiem koło nowych bloków) aż do Kameralnej (w okolicy Orfeusza). Uwag nie brakowało.
Nowy park ma być podzielony na cztery części.
Koło Orfeusza przewidziano „polanę północną” służącą do wypoczynku. Miałyby się tu pojawić miejskie meble do siedzenia i hamaki. Uwadze mieszkańców nie umknęło to, że na wizualizacjach hamaki umieszczono z dala od cienia.
Autor koncepcji zapewniał, że to umowna wizualizacja, pokazująca tylko możliwości. I że meble niekoniecznie staną tu, gdzie wskazuje plansza.
– Na pewno byśmy szukali takiego miejsca, w którym słońce raz operuje, a raz nie – mówił Piotr Szkołut, architekt krajobrazu z pracowni Arbre.
Tuż obok, pod wiaduktami al. Smorawińskiego, ma powstać druga z czterech części nowego parku, utwardzona „strefa street artu”. Koncepcja przewiduje tu murale, rzeźby, miejsca do jazdy na deskorolce i rolkach oraz do chodzenia po linie. Obok, w zagłębieniu, w którym często zbiera się woda, miałby powstać ogród deszczowy.
W tej części wąwozu ze strony mieszkańców padło pytanie o monitoring.
– Raczej powinien być – mówił Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina.
– To byłoby wręcz konieczne – skwitował jeden z uczestników spaceru.
Ostra woń moczu obok filarów wiaduktu podsunęła pytanie o toaletę. Odpowiedź jest taka, że koncepcja jej nie przewiduje, przynajmniej na razie.
Najwięcej pytań padło w trzeciej, największej części parku, nazywanej „polaną centralną”. Chodzi o teren między blokami przy Oratoryjnej i Milenijnej. Tu miałyby się pojawić m.in. drzewka owocowe.
– Trochę nas zainspirowały drzewa owocowe, które rosną w tamtej części i rozwinęliśmy tę myśl jako miejski sad – tłumaczył Szkołut. – Chcielibyśmy dosadzić tu jabłoni, gruszy, które by sobie rosły i nikt by ich nie pryskał.
Ta zapowiedź wyraźnie ucieszyła część zebranych, choć w sprawie drzewek padła też prośba, by zostawić trochę miejsca bez nowej zieleni. – W zimie dzieci wykorzystują te górki do zjazdów – zauważała jedna z mieszkanek. – Proponujemy, żeby zostawić stok do jazdy na sankach – wtórował jej inny uczestnik spaceru, który przypominał, że sadzone tu niegdyś drzewka nie przetrwały starcia z dziećmi na sankach. – Zostały sprasowane.
W centralnej części parku miałby stanąć również duży stół w cieniu pod drzewami.
– To jest takie miejsce, gdzie można przyjść, piknikować, porozmawiać – opowiadał Szkołut.
– Ten stół to bardzo dobry pomysł – chwaliła miejska radna Jadwiga Mach (klub prezydenta Żuka). – A jakieś ogólnodostępne miejsce do grillowania? – dopytywała. Ale na takie urządzenie raczej się nie zanosi. – Jak nie ma operatora tego, to to ulega dewastacji – skwitował Szymczyk.
– Drugim elementem, który może zdefiniować tę przestrzeń, jest jakieś niepowtarzalne, nietypowe urządzenie zabawowe – tłumaczył architekt krajobrazu. Podkreślał, że miałoby to być coś równie charakterystycznego jak rakieta na jednym z osiedli Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
– To są urządzenia dość kosztowne, ale wydaje mi się, że warto w nie zainwestować, nawet kosztem innych elementów zagospodarowania, bo to później definiuje przestrzeń – tłumaczył przedstawiciel pracowni Arbre, który widziałby tu również elementy architektury z roślin.
Obecnie nic nie wskazuje na to, by w parku miały być wydzielone drogi rowerowe. Nikt nie powiedział tego wprost, ale dano do zrozumienia, że rowerzyści na Czechowie mają gdzie jeździć. Natomiast alejki dla pieszych miałyby być wykonane nie z asfaltu, ale z wodoprzepuszczalnego kruszywa.
Ostatnią częścią parku, najwęższą i najdzikszą, do której wycieczka już nie dotarła, ma być przesmyk do Północnej, zwany przez autorów koncepcji „leśnym korytarzem”.
Tu miałyby się znaleźć m.in. karmniki i budki dla ptaków i domki dla jeży.
Kiedy to wszystko może powstać? Kilkanaście dni temu prezydent Lublina mówił „w przyszłym roku chcielibyśmy realizować całość”. Na spacerze przez wąwóz nikt już nie powtórzył tej deklaracji. W odpowiedzi na pytania mieszkańców nie padła na spacerze żadna data.
– Jesteśmy na etapie przedstawiania koncepcji, następnym krokiem będzie opracowanie dokumentacji projektowej. Po kolei, etapowo będziemy się starali opracować dokumentację wykonawczą – tłumaczyła Blanka Rdest-Dudak, szefowa miejskiego Wydziału Zieleni i Gospodarki Komunalnej.
– To nie jest tak, że będzie koncepcja, projekt i od razu całość – skwitowała radna Mach. Przypominała, że park na Czubach był urządzany „co najmniej 10 lat”. Jej słowa wywołały poruszenie, z którego można było wyczuć, że aż 10 lat to nie potrwa, ale też nie wiadomo, ile.
Zagadką są też możliwe koszty urządzenia parku oraz to, skąd Ratusz weźmie na to pieniądze. Szymczyk mówił, że miasto postara się o fundusze unijne. – Żeby sięgnąć po te pieniądze, muszę mieć dokumentację z pozwoleniami na budowę – mówił zastępca prezydenta.
To, co powinno się znaleźć w dokumentacji projektowej, a z czego trzeba zrezygnować, można podpowiadać władzom miasta do końca sierpnia, wysyłając mail na adres konsultacje@lublin.eu.