Pięcioletni Kacper, któremu ortopeda zoperował zdrowe biodro zamiast chorego, przeszedł kolejną operację. Tym razem właściwej nogi. Rodzice nie chcieli dłużej leczyć syna w Lublinie. Woleli jechać
do szpitala pod Warszawą.
Przypomnijmy. Prawie pół roku temu lekarz z Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie zamiast chorej nóżki zoperował chłopcu zdrową. Błąd zauważyła mama Kacpra. Lekarz upierał się, że wszystko jest w porządku. Ale w końcu przyznał się do błędu.
Dopiero kiedy całą sprawę nagłośnił Dziennik, jej zbadaniem zajęły się Izba Lekarska i prokuratura. Lekarz został odsunięty od operowania i zawieszony w czynnościach w Akademii Medycznej, której jest pracownikiem. Mimo zapewnień ordynatora prof. Tomasza Karskiego, że podlegli mu lekarze we właściwy sposób dokończą leczenie chłopca, rodzice zabrali synka ze szpitala w Lublinie.
Ale żaden ze szpitali - m.in. w Sosnowcu, Rzeszowie - do którego zwracali się później rodzice Kacpra, nie chciał przeprowadzić operacji. - Bali się, że media będą im patrzeć na ręce - mówi Elżbieta Zubala, mama chłopca. - Mówili nam to wprost. Dopiero tutaj, w Otwocku, zgodzili się na zabieg.
Wczoraj byliśmy w Otwocku. Kacper leży w sali z czwórką innych dzieci. Na krok nie odstępuje go matka. Ojciec jeździ na noc do Warszawy do rodziny. Wraca rano. Chłopiec ma zagipsowane obie nogi od pasa w dół. Jest pod wpływem leków przeciwbólowych, dlatego często zasypia w ciągu dnia. - Boli mnie nóżka - mówi. - Chcę do domu. Chcę grać w piłkę jak inne dzieci.
Gdyby nie błąd lekarza w Lublinie, Kacper już zaczynałby chodzić. W końcu trafił w dobre ręce. Jego rodzice są spokojniejsi. - Mamy nadzieję, że nasz synek nie będzie już cierpiał - mówią. - Ale w Lublinie wyrządzili mu wielką krzywdę. Dla lekarza to tylko pomyłka. Dla naszego dziecka cierpienie. Winni muszą za to odpowiedzieć. •