Częściowo się przyznał i negatywne ocenił swoje zachowanie - tak Sąd Rejonowy w Lublinie tłumaczy odmowę aresztowania Roberta P., który po pijanemu szalał po Lublinie i usiłował przejechać dwójkę policjantów.
W piątek wieczorem Robert P. przejechał oplem na czerwonym świetle przez przejście dla pieszych przy Al. Tysiąclecia. Ruszył za nim radiowóz.
Kierowca opla mknął przez przejścia na czerwonych światłach, pędził pod prąd. Na wysokości ulicy Wolskiej zderzył się z autobusem. Przy skrzyżowaniu Al. Zygmuntowskich z ulicą Piłsudskiego ominął policyjną blokadę. Na drugiej próbował przejechać dwójkę policjantów, którzy dobiegali do jego auta.
Radiowozom udało się w końcu zablokować opla. Okazało się, że kierowca ma 1,2 promila alkoholu w organizmie.
Na przesłuchaniu pirat przyznał się tylko do jazdy po pijanemu. Zaprzeczał, żeby chciał najechać na policjantów i stwarzał zagrożenie na ulicach miasta. Prokuratura wystąpiła do sądu o jego aresztowanie. Sąd oddał go jedynie pod dozór policji. Robert P. ma trzy razy w tygodniu zgłaszać się w komisariacie policji.
- Dowody w tej sprawie zostały zebrane, podejrzany częściowo przyznał się, wyraził skruchę, jest niekarany - tłumaczy Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. - Dla zapewnienia prawidłowego przebiegu postępowania wystarczy pozostawienie go na wolności.
Sąd doszedł również do wniosku, że Robertowi P. nie grozi na tyle surowa kara, żeby zamykać go w areszcie. Sąd Okręgowy w Lublinie rozpatrzy zażalenie prokuratury dopiero za kilka tygodni. Robert P. będzie oczekiwał na decyzję na wolności.