Metropolita lubelski abp Józef Życiński zakazał przez sześć miesięcy wygłaszania kazań księdzu, który w poniedziałek wygłosił "polityczną” homilię. Mówił o komunistach, a potem o prezydencie i rządzie.
Ks. Pietroń miał na mszy nawiązać do słów, które 11 listopada w warszawskiej katedrze wypowiedział ks. płk Sławomir Żarski. W obecności Bronisława Komorowskiego zarzucił elitom III RP m.in. fałszywy patriotyzm. Po tym kazaniu ks. Żarski nie dostał nominacji papieskiej na funkcję na biskupa polowego.
Na poniedziałkowej mszy ks. Pietroń odniósł się do kazania ks. Żarskiego: Takie piękne kazanie, a dostał za nie reprymendę – powiedział w lubelskiej bazylice oo. Dominikanów. Potem opowiadał wiernym o ułomności władzy.
Kazanie przerwał dominikanin o. Ludwik Wiśniewski. Głośno upomniał ks. Pietronia: Proszę mówić kazanie religijne, a nie polityczne. Ks. Leon Pietroń tłumaczył potem, że nikogo nie atakował, tylko mówił o władzy. Dodał, że – jego zdaniem – Kościół ma absolutne prawo do zajmowania się polityką.
Sprawą zajęła się lubelska kuria. Metropolita lubelski zakazał Pietroniowi przez sześć miesięcy wygłaszania kazań.
– I tak nie głoszę kazań, bo jestem starym człowiekiem – powiedział "Gazecie” ks. Pietroń. – Czekam
na pismo z uzasadnieniem tej decyzji. Chcę mieć dokument, by ktoś nie zarzucił mi, że uchylam się od podstawowego obowiązku kapłańskiego. Poza tym, polecenie każdego biskupa ordynariusza ma moc prawną na terenie danej diecezji. To oznacza, że mogę głosić w każdej innej.
– Gdyby kazanie dotyczyło krytyki PiS i Kaczyńskiego, to ksiądz nie zostałby zawieszony – ocenia jeden z lubelskich księży. – Skoro arcybiskupowi można mówić polityczne kazania, to czemu innym duchownym nie można? Kazanie dotyczyło Platformy Obywatelskiej, dlatego metropolita zdecydował się na taką karę – dodaje.