Lublinianka prowadziła z liderem tabeli 1:0, ale nie wywalczyła w sobotę ani jednego punktu. Huragan jeszcze przed przerwą zdobył dwa gole, a ostatecznie wygrał na Wieniawie 3:2.
Spotkanie od pierwszego gwizdka było ciekawe. Jako pierwsi na listę strzelców mogli się wpisać podopieczni Damiana Panka. A konkretnie Kacper Waniowski.
Jego strzał na słupek zdołał jednak odbić Mateusz Wójcicki. Kilka chwil później Krzysztof Rybak znalazł się w dogodnej sytuacji, ale zamiast posłać piłkę do siatki fatalnie skiksował. A po chwili z rzutu wolnego dobrze uderzył Artur Renkowski. Efektu bramkowego ponownie jednak nie było.
W 35 minucie Rybak zachował się dużo lepiej. Zawodnik miejscowych ładnie odwrócił się z piłką, uciekł rywalom i huknął z ponad 20 metrów. Gospodarze długo się jednak nie cieszyli. Już w 38 minucie kilku zawodników Lublinianki agresywnie zaatakowało Renkowskiego w swojej szesnastce i wszystko skończyło się faulem. A do tego rzutem karnym, który bez problemów wykorzystał Alan Olszewski. Huragan nie poprzestał na wyrównaniu. W 44 minucie nie dogadali się: Wójcicki i Michał Wszołek. W odpowiednim miejscu znalazł się za to Patryk Pakuła i to on po raz drugi posłał piłkę do siatki gospodarzy.
Po zmianie stron zdecydowanie groźniejszy był lider tabeli grupy pierwszej. Najpierw Komar strzelił z rzutu wolnego w słupek. A w 61 minucie Kacper Chudowolski podwyższył na 3:1. Później w jednej akcji dwie „setki” zmarnowali: Hubert Łukanowski i Pakuła. W obu przypadkach bardzo dobrze spisał się Wójcicki.
Wydawało się, że drużyna z Lublina nie będzie miała już nic do powiedzenia, a tymczasem w 71 minucie złapała kontakt. Po centrze Cezarego Kabały bramkarz Huraganu zdołał odbić pierwszy strzał Damiana Kuzioły, ale tam, gdzie trzeba był Piotr Chodziutko i strzelił na 2:3. W końcówce piłkarze trenera Bodaka starali się urwać faworytom jeden punkt, ale nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką przeciwnika.
– Myślę, że wygraliśmy zasłużenie. Jestem nawet tego pewien, bo z przebiegu meczu i samych sytuacji na pewno bardziej zasłużyliśmy na zwycięstwo – zapewnia Damian Panek. – Przyjechaliśmy jednak do Lublina po dwóch meczach bez zwycięstwa i nie ukrywam, że obawialiśmy się trochę tego spotkania. W pierwszym pojedynku mieliśmy problem z niskim pressingiem Lublinianki. Tym razem to my zagraliśmy jednak w taki sposób. Pierwszy raz w tym sezonie wystawiłem też dwóch napastników. Myślę, że kluczowym momentem był karny dla nas, bo bramka na 1:1 dała nam dużo pewności. Później szkoda zmarnowanych szans, żeby zamknąć zawody, bo już w 70 minucie mogło być po meczu – dodaje szkoleniowiec Huraganu.
Gospodarze żałowali prostych błędów, które popełnili. – Rozegraliśmy niezłe spotkanie, ale nie ma się z czego cieszyć, bo przegraliśmy. Staraliśmy się grać ofensywnie przeciwko liderowi i myślę, że to nas zgubiło. To plus proste błędy. Po raz kolejny podajemy pomocną dłoń przeciwnikowi. Karny był zupełnie niepotrzebny, a potem błąd obrońców i bramkarza kosztował nas drugą bramkę. Szkoda, bo mogliśmy pokusić się o lepszy wynik. Z każdym przeciwnikiem trudno myśleć o zdobyciu nawet punktu, kiedy zdarzają się takie wpadki – ocenia Dariusz Bodak, opiekun klubu z Wieniawy.
Lublinianka Lublin – Huragan Międzyrzec Podlaski 2:3 (1:2)
Bramki: Rybak (35), Chodziutko (71) – A. Olszewski (35-z karnego), Pakuła (44), Chudowolski (61).
Lublinianka: Wójcicki – Wszołek (84 Fiedeń), Giza, Chodziutko, Pioś, Kabała, S. Rejmak (46 Grzelak), Kuzioła, Dzyr, Wadowski (62 Miśkiewicz), Rybak.
Huragan: Czarnecki – Karwowski (90 Weręgowski), A. Olszewski, Panasiuk, Komar, Chudowolski (72 Tkaczuk), H. Łukanowski, Korgol, Renkowski, Pakuła, Waniowski (70 Kleber).
Żółte kartki: Kuzioła, Chodziutko, Giza (Lublinianka).
Sędziował: Mateusz Kwiatek (Chełm).