Rozmowa z Martą Daniewską, która pełni obowiązki prezesa Motoru Lublin
- Nie miała Pani obaw przed objęciem posady w Motorze? W końcu wcześniej nie miała Pani nic wspólnego z piłką nożną?
– Najważniejsze zasady funkcjonowania klubu sportowego są w większości dyscyplin drużynowych bardzo podobne, a ja od ponad siedmiu lat pracuje w MKS Lublin. W piłce nożnej są nieco inne realia niż te, które poznałam wcześniej w środowisku piłki ręcznej, ale gdybym obawiała się przeskoku do innej dyscypliny, to nie przyjęłabym oferty pracy w Motorze.
- Czy coś w nowej pracy było szczególnie zaskakujące?
– Piłka nożna jest pod wieloma względami na tyle nieprzewidywalną dyscypliną, że codziennie może nas coś zaskoczyć. Dlatego każdy dzień pracy jest swego rodzaju wyzwaniem. Satysfakcję sprawia mi świadomość, że dowiaduje się o futbolu coraz więcej i poznaje go z wielu stron.
- Ma Pani za to doświadczenie z innej dyscypliny sportu – piłki ręcznej. Lata spędzone w MKS Lublin okazały się w jakiś sposób pomocne?
– Oczywiście, że tak, nawet pomimo faktu, że MKS Perła Lublin to zespół kobiecy, a Motor to męska drużyna. Jak już wspomniałam, codzienne funkcjonowanie klubu sportowego ma wiele podobnych do siebie cech, zarówno pod kątem współpracy z zawodnikami, jak i trenerami, czy w sprawach organizacyjnych. W piłce ręcznej nauczyłam się walki o najwyższe cele w każdym sezonie i taką filozofię postaram się również realizować w Motorze.
- Po rundzie jesiennej drużyna zajmuje 11 miejsce w tabeli. Liczyliście na więcej?
– Wierzymy w to, że nasz zespół ma większy potencjał, niż pokazuje to aktualnie zajmowane miejsce w tabeli. Liczymy na to, że po odpowiednich wzmocnieniach drużyna będzie jeszcze silniejsza w rundzie wiosennej. Duże nadzieje pokładamy w naszym nowym sztabie szkoleniowym, którego celem jest poprawa stylu gry i wyników zespołu.
- W ostatnim meczu ligowym w 2020 roku Motor zremisował z Pogonią Siedlce 3:3 mimo prowadzenia trzema bramkami. Czy przebieg spotkania miał wpływ na przyspieszenie decyzji o zmianie trenera?
– Decyzja o rozstaniu z trenerem Mirosławem Hajdo wynikała z analizy całej rundy jesiennej w wykonaniu pierwszego zespołu. Przebieg meczu z Pogonią z pewnością potwierdził, że potrzebujemy zmian.
- Udało się już skompletować nowy sztab szkoleniowy. Teraz skupiacie się przede wszystkim na transferach? I czy jest szansa, że w zimie do zespołu dołączy jakiś zawodnik z „nazwiskiem”?
– Istnieje powiedzenie, że „transfery lubią ciszę”. Nie zamierzamy składać szumnych zapowiedzi. Zimowe okienko transferowe jest specyficzne i dużo trudniejsze od letniego. Na pewno dojdzie w zespole do zmian personalnych, aczkolwiek jest za wcześnie, by zdradzać jakiekolwiek szczegóły. Mamy konkretny plan działań i zamierzamy go realizować krok po kroku. Będziemy starali się w każdym okienku ściągać piłkarzy, którzy podniosą jakość naszej drużyny.
- Czy można już powiedzieć, kto odejdzie z drużyny?
– Sztab szkoleniowy ma swoją wizję gry oraz składu personalnego w rundzie wiosennej. Więcej szczegółów będziemy mogli ujawnić w styczniu.
- Wiosną celem będzie walka o miejsce w strefie barażowej?
– Chcemy, by zespół walczył o możliwie jak najwyższą lokatę i zwycięstwo w każdym spotkaniu. Mamy aspiracje i chcemy w ciągu najbliższych lat stać się znaczącym ośrodkiem na mapie krajowego futbolu. Naszym celem jest znalezienie się w Ekstraklasie najpóźniej w 2025 roku. By tak się stało, musimy wygrywać. Jestem przekonana, że trener Marek Saganowski zaszczepi w zespole zwycięską mentalność. Pamiętajmy, że jeszcze kilka miesięcy temu, razem z naszym nowym trenerem analitykiem Kacprem Marcem, trener Saganowski świętował zdobycie mistrzostwa Polski, pracując w sztabie szkoleniowym Legii Warszawa.
- O finanse chyba nie trzeba się martwić, a czy organizacyjnie klub za kilka miesięcy będzie już gotowy na grę w Fortuna I lidze?
– Jeżeli chodzi o finanse, to pragnę podkreślić, że poruszamy się wokół określonego budżetu i nie chcemy tworzyć, tzw. „kominów płacowych”. Mamy inwestora w osobie Pana Zbigniewa Jakubasa, ale też skupiamy się na pozyskiwaniu firm, które w marketingu sportowym dostrzegą dla siebie korzyści i dołączą do nas. Wszystkie działania w klubie są i będą przemyślane. Nie zamierzamy być rozrzutni i kupować za wszelką cenę. Pod względem organizacyjnym jako klub cały czas zbieramy odpowiednie doświadczenie, które umożliwi nam spokojne funkcjonowanie na wyższych szczeblach. Nie boimy się wyzwań i stawiamy na ciągły rozwój, dlatego na pewno będziemy gotowi na wiele scenariuszy. Najpierw wszystko musi się jednak rozstrzygnąć na boisku.
- Sytuacja z Michałem Żewłakowem była chyba do tej pory największym wyzwaniem w Pani pracy w Motorze?
– Nie wydaje mi się, by określanie tej sytuacji mianem „wyzwania” było właściwe. Michał popełnił błąd, którego konsekwencje będzie ponosił jeszcze przez pewien czas. Uważam, że każdy zasługuje na drugą szansę. Proszę pamiętać, że mówimy o fachowcu w swojej dziedzinie, który ma w naszym klubie wiele do udowodnienia, zwłaszcza teraz. Wierzymy, że Michał Żewłakow zrobi dla Motoru Lublin jeszcze dużo dobrego.
- Wiadomo już, że dyrektor sportowy zostanie na swoim stanowisku, a czy poniósł jakieś konsekwencje i jakie akcje planujecie w najbliższym czasie z jego udziałem?
– Nie zamierzamy ujawniać publicznie wewnątrzklubowych ustaleń. O wszelkich akcjach z udziałem osób związanych z Motorem Lublin będziemy informować w naszych mediach społecznościowych i na stronie internetowej klubu. Korzystając z okazji, chciałabym życzyć wszystkim kibicom szczęśliwego nowego roku i wielu sportowych emocji w trakcie nadchodzących 12 miesięcy. Mam nadzieję, że wiosną będziemy mogli zobaczyć się na stadionach.