Start Lublin poniósł drugą porażkę w tym sezonie. Podopieczni Davida Dedka zostali rozgromieni przez Asseco Arkę Gdynia, jednego z głównych faworytów do mistrzostwa Polski
Wczoraj w hali Globus stało się właściwie to, co miało się stać. Lublinianie świetnie zaczęli ten sezon i wygrali trzy pierwsze spotkania. Ci najwięksi optymiści zaczęli już przesądzać, że ta drużyna może mocno namieszać w lidze. Ostatnie dwie kolejki to jednak brutalne sprowadzanie „czerwono-czarnych” na ziemię. Najpierw ograł ich King Szczecin, a w niedzielę zostali rozbici przez Asseco Arkę Gdynia. I to nie powinno dziwić, bo Start nie ma w tej chwili składu na walkę o medale, podobnie jak nie jest kandydatem do spadku. To typowa drużyna środka, którą od czasu do czasu stać na sprawienie niespodzianki w konfrontacji z ekipami z czołówki. Warunki są jednak dwa. Pierwszy to dobra postawa lublinian, a drugi to gorszy dzień ich rywali.
Arka obecnie jest na fali, więc Start nie miał zbyt wiele do powiedzenia w tym spotkaniu. Już pierwsze minuty pokazały, gdzie znajdują się największe różnice w potencjale obu ekip. Lublinianie swoje akcje próbowali kreować przez Jimmie Taylora. Amerykanin w konfrontacji z dobrze znanym w hali Globus Devonte Upsonem oraz Adamem Hrycaniukiem był jednak bezradny. Arka wykorzystywała problemy gospodarzy i spokojnie dopisywała sobie kolejne punkty. Po pierwszej kwarcie prowadziła aż 27:11.
Później mecz się wyrównał, chociaż goście wciąż pozostawali na kilkunastopunktowym plusie. Dedek próbował szukać optymalnego zestawienia, ale jego podopiecznym tego dnia wychodziło bardzo mało. Katastrofalnie grał Brynton Lemar, niewidoczni byli Damian Jeszke i Roman Szymański – w składzie Startu było po prostu zbyt dużo luk. Może martwić zwłaszcza słabsza dyspozycja Amerykanina, dla którego to już drugi gorszy mecz z rzędu. W niedzielę zdobył wprawdzie 10 pkt, ale grał przy słabej skuteczności – trafił tylko 4 z 14 rzutów z gry. Jak na zawodnika typowanego na lidera „czerwono-czarnych” ten wynik jest mocno przeciętny.
W czwartek już wszystko powinno wrócić do normy, bo Start zagra na wyjeździe z Polpharmą Starogard Gdański, czyli najsłabszą drużyną ligi. I o ile dwie ostatnie porażki Startu można zrozumieć, to obowiązkiem lublinian na czwartek jest przekonujące zwycięstwo.
MKS Start Lublin – Asseco Arka Gdynia 66:95 (11:27, 19:18, 16:26, 20:24)
Start: Laksa 14 (2x3), Carter 12 (2x3), Lemar 10 (2x3), Taylor 9, Borowski 2 oraz Dziemba 12 (2x3), Jarecki 4, Szymański 3, Jeszke 0, B. Pelczar 0.
Arka: Bostic 18 (4x3), Hammonds 10 (2x3), Upson 7, Szubarga 6, Emelogu 6 (2x3) oraz Wołoszyn 12 (2x3), Hrycaniuk 9, Wyka 8 (2x3), Kamiński 8 (1x3), Czerlonko 5 (1x3), Malczyk 3 (1x3), Moore 2 (1x3).
Sędziowali: Maliszewski, Sosin i Kucharski. Widzów: 2150.