Motor cały czas walczył, pomimo tego, że drużyna była porozbijana. To jest właśnie to, co trzyma kibiców przy tym zespole – mówi jeden z kibiców żużlowego klubu z Lublina, który w niedzielę we Wrocławiu świętował razem z zawodnikami zdobycie wicemistrzostwa Polski.
W niedzielę we Wrocławiu Motor Lublin przegrał drugi mecz finałowy Drużynowych Mistrzostw Polski ze Spartą Wrocław. Porażka oznacza jednak srebrny medal. To, że jest to sukces ogromny, to jedno. Ale o tym osiągnięciu „Koziołków” można powiedzieć jeszcze kilka rzeczy. Po pierwsze, było ono długo wyczekiwane, bo jest to dopiero drugi medal w historii lubelskiego żużla. Poprzednio zawodnicy i kibice cieszyli się ze srebra w 1991 roku. Po drugie, wicemistrzostwo Polski zostało zbudowane „od zera” i na solidnych fundamentach. Jeszcze kilka lat temu Lublina w ogóle nie było na żużlowej mapie kraju, ale przez ostatnie pięć lat Motorowi udało się dotrzeć z najniższego poziomu rozgrywkowego do walki o najwyższe laury.
Wreszcie po trzecie, zbudowano nie tylko klub, złożony z działaczy, sztabu szkoleniowego i zawodników, ale stworzono również kulturę kibicowania. Bilety na mecze „Koziołków” sprzedają się niemal na pniu. Na stadionie ludzie szukają jak najlepszego miejsca do śledzenia tego, co dzieje się na torze – zupełnie jak 30 lat temu, kiedy przy Al. Zygmuntowskich startowała absolutna legenda tej dyscypliny, czyli Duńczyk Hans Nielsen. Sympatycy świeżo upieczonych wicemistrzów kraju jeżdżą też za klubem na mecze wyjazdowe.
Pan Marek wspiera lubelski żużel z trybun od ponad 40 lat. Kiedy z nim w poniedziałek rozmawialiśmy, był akurat w drodze powrotnej z Wrocławia do Lublina. – Było nas naprawdę dużo, zajęliśmy cały jeden sektor gości i jeden sektor obok. Jak się chodziło po Wrocławiu, to było widać sporo samochodów z Lublina – mówi. – Wydawało nam się, że było nas słychać na stadionie. Zdzieraliśmy gardła, jak tylko mogliśmy. Podczas meczu była naprawdę fajna atmosfera – dodaje.
Po zakończeniu niedzielnego spotkania wszyscy żużlowcy Motoru podeszli do kibiców, aby im podziękować za wsparcie przez cały sezon. Klasę pokazali również sami wrocławianie. Podczas wręczania medali spiker zawodów zaintonował: „Motor!”, a odpowiedział mu cały stadion.
Kibice zauważają, że lubelskiemu żużlowi brakuje istotnego elementu. – Nie ma odpowiedniej infrastruktury i przez to są problemy z biletami, a wymagania kibiców przez lata się przecież zmieniają – zauważa pan Artur, który pamięta jeszcze lubelski żużel z przełomu lat 70. i 80. ubiegłego wieku. – To jest coś wspaniałego, że udało się zdobyć ten medal. Kiedy żużla w Lublinie nie było, to przyszło takie zniechęcenie i z nieufnością patrzyłem na ten nowy twór. Ale się do nich przekonałem, podeszli bardzo profesjonalnie do marketingu i stadion się powoli zapełniał. Jestem w stanie zrozumieć argumenty obu stron, że nie każdy chce, aby ten nowy obiekt powstał, ale to może być kolejny krok – wyjaśnia.