Nie patrzą na grożące im niebezpieczeństwo. Wspinają się na wzgórze zamkowe i chodzą między rusztowaniami. Władze Kazimierza Dolnego są bezradne.
– Szkoda tylko że ciekawi nowych doznań ciągną ze sobą małe dzieci w miejsca, gdzie trwa budowa i może coś spaść na głowę. Brakuje odpowiedniego zabezpieczenia, tablic ostrzegawczych i informacyjnych – zaalarmował nas pan Waldemar w e-mailu przysłanym na Alarm24.
Teren zamku należy do miasta i to ono odpowiada za to, co się tam dzieje. – Nie słyszałem jeszcze o tym problemie, ale to rzeczywiście skandal – mówi Małgorzata Kuś, sekretarz Urzędu Miasta w Kazimierzu Dolnym. – Trwają tam prace budowlane i niedopuszczalne jest, żeby po placu chodziły osoby postronne. Zapewniam, że teren budowy jest właściwie oznakowany. Nic więcej nie możemy zrobić. Trudno, żebyśmy odpowiadali za świadomość i kulturę ludzi.
Miasto twierdzi, że jest bezradne w walce z turystami, którzy nie respektują przepisów prawa. – Przy wejściu jest tablica z zakazem wstępu i informacją, że jest to teren budowy – zapewnia Gałek.
– Przecież nie postawimy tam ochroniarza, który będzie przeganiał ludzi kręcących się po placu budowy. Oni sami powinni mieć świadomość istniejącego zagrożenia. A już wchodzenie tam z dziećmi, to kompletna głupota i brak wyobraźni – denerwuje się Kuś.
Być może częściowym rozwiązaniem problemu będzie powrót na zamek robotników, którzy z powodu zimy wstrzymali prace remontowe. Mają wrócić 21 marca.
A co z niedzielami i innymi dniami świątecznymi, kiedy ruch turystyczny w nadwiślańskim miasteczku jest największy? – Może zwrócimy się o pomoc do policji. Widok patrolu mógłby zadziałać prewencyjne. W każdym razie postaramy się coś z tym zrobić – obiecuje sekretarz Kuś.