Gminna Spółdzielnia "Samopomoc Chłopska" w Baranowie w powiecie puławskim niedawno obchodziła 70-lecie. Powodów do świętowania jednak nie ma. GS znalazł się na krawędzi upadku, majątek trafił na sprzedaż, a załodze grożą zwolnienia.
Baranowski GS to jedna z najstarszych spółdzielni w regionie. W szczytowym okresie swojego rozwoju zatrudniała dziesiątki osób, prowadziła własną masarnię, piekarnię, piętrowy pawilon handlowy w Baranowie oraz szereg sklepów w okolicznych miejscowościach. Niestety, na wolnym rynku, przy rosnącej konkurencji i spadającej liczbie mieszkańców gminy, lokalny GS radził sobie coraz gorzej.
Odpływ klientów zredukował skalę działalności spółdzielni, która zaczęła borykać się z coraz głębszym zadłużeniem. W tym roku zobowiązania sięgnęły miliona złotych. Pracę straciły 4 osoby, w tym 2 z pawilonu i 2 ze zlikwidowanej masarni, która w ostatnich miesiącach swojej działalności generowała ok. 10 tys. zł strat miesięcznie. Cała załoga GS-u liczy obecnie 19 osób. Ich przyszłość pozostaje niepewna.
- Planowałam zwolnienia grupowe, ale tego szybko zrobić się nie da. Powiedziałam mieszańcom Baranowa, że spółdzielnia przetrwa, jeśli zaczną robić w niej zakupy. Teraz wszystko zależy od nich. Najważniejsze jest podniesienie poziomu obrotów naszego pawilonu, ograniczenie kosztów oraz wzrost dochodów - tłumaczy Maria Wójciak, likwidator baranowskiego GS-u.
Jej zdaniem kluczowe będą najbliższe miesiące: październik, listopad i grudzień. Jeśli w tym czasie wzrosłaby sprzedaż, spółdzielnia ma jeszcze teoretyczną szansę przetrwania. Pomogłaby jej również sprzedaż części majątku, np. działek po masarni wartych ok. 1,5 mln zł (za tyle je wystawiono). To pozwoliłoby spłacić w całości zobowiązanie wobec ZUS-u i Gminy Baranów.
Warto przy tym zaznaczyć, że pod młotek trafił również piętrowy pawilon w centrum Baranowa o powierzchni 1,2 tys. mkw. Jego sprzedaż oznaczałaby koniec spółdzielni i zwolnienia grupowe, ale jednocześnie szansę na zatrudnienie części pracowników przez potencjalnego nabywcę obiektu, np. sieć handlową. Cena nieruchomości to 2,5 mln zł. Na razie telefon likwidatora GS-u milczy.
Tymczasem zdaniem byłej prezes spółdzielni, Marianny Wiktorowicz, ten podmiot jeszcze kilka lat temu miał szansę przetrwania. - Gdy ja byłam prezesem, starałam się dbać o asortyment, certyfikaty, jakość towaru. Moi następcy widocznie tego nie potrafili. Nie wszyscy się do tego nadają. Nie wierzę w to, że ten GS uda się jeszcze wyprowadzić na prostą - przyznaje nasza rozmówczyni.