Prawie 14 tys. mieszkańców województwa lubelskiego otrzyma niebawem wezwanie na kwalifikację wojskową. Ponad 10,5 tys. z nich to mężczyźni, którzy w tym roku kalendarzowym kończą 19 lat.
Obwieszczenie w tej sprawie wydał właśnie wojewoda lubelski. - To proces bardzo istotny z punktu widzenia potencjału obronności naszego kraju. Nie mówimy tutaj o powołaniach czy mobilizacji, mówimy o procesie kwalifikacji, który ma na celu zewidencjonowanie i zbudowanie bazy wiedzy na temat ilości osób, które kwalifikują się do służby wojskowej – mówi wojewoda Krzysztof Komorski.
Jeszcze w ubiegłym roku minister obrony narodowej zarządził, że w tym roku kwalifikacja potrwa od 1 lutego do końca kwietnia.
- Ze względu na trwające ferie, na terenie województwa lubelskiego ten proces rozpoczniemy trochę później. Kalendarz prac komisji lekarskich został ustalony tak, żeby dać młodym ludziom czas na to, żeby nie myśleli o kwalifikacji wojskowej i odpoczęli podczas ferii, a następnie, w wyznaczonych terminach, rozłożonych od 12 lutego do 30 kwietnia, stawili się w poszczególnych powiatowych komisjach lekarskich na wezwanie wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Każda z tych osób dostanie stosowne wezwanie – wyjaśnia płk Jerzy Flis, szef Ośrodka Zamiejscowego w Lublinie Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji.
W naszym regionie takie pisma otrzyma 13,7 tys. osób. Ponad 10,5 tys. z nich to mężczyźni z rocznika 2005, czyli najmłodsi objęci obowiązkiem kwalifikacji.
– Są również roczniki starsze. To mężczyźni urodzeni w latach 2000-2004, którzy nie byli jeszcze orzeczeni, nie stawili się do kwalifikacji wojskowej i nie mają nadanej kategorii zdrowotnej. Jest także grupa kobiet, które są wzywane obowiązkowo. To kobiety z roczników 1997-2005, które ukończyły bądź są na końcowym etapie studiów ze specjalności przydatnych w wojsku. To przede wszystkim medycy: lekarze, stomatolodzy czy weterynarze – wylicza płk Flis.
W całym województwie powołane zostały 23 komisje powiatowe i jedna wojewódzka. Stawiające się przed nimi osoby będą poddawane badaniom psychologicznym i lekarskim. Następnie otrzymają kategorię zdrowia.
Urzędnicy apelują, by w razie niemożliwości stawienia się przed komisją w wyznaczonym terminie, poinformować o tym dany samorząd
- To jest czynność ustawowa. Zawsze jednak staram się przekonać młodych ludzi, że jest to obowiązek połączony z przywilejem. Stawienie się przed komisją to nic złego. Taka osoba będzie wiedziała, czy jest zdrowa i czy ewentualnie może być brana pod uwagę do służby wojskowej – kontynuuje dowódca lubelskiego oddziału WCWR.
I dodaje: - Gdyby ktoś się regularnie nie stawiał w sposób nieusprawiedliwiony, uchylał się od tego obowiązku, to są procedury, które dają możliwość nałożenia kary grzywny lub doprowadzenia przez policję. Ale proszę mi wierzyć, nie stosujemy tego. Odwołujemy się do poczucia obowiązkowości całego społeczeństwa, przywołujemy też często sytuację, jaką mamy za wschodnią granicą. Gdyby obywatele Ukrainy masowo opuścili swój kraj, to dzisiaj ten teren nie byłby chroniony i pewnie byłoby już po wojnie. Z tych sankcji wójtowie, burmistrzowie i prezydenci korzystają bardzo sporadycznie, ja zresztą nie znam takich przypadków.
Ci, którzy pomyślnie przejdą spotkanie z komisją i otrzymają kategorię A (zdolny do służby wojskowej), mogą starać się o pracę w armii.
- Już w czasie kwalifikacji część osób składa wnioski o wstąpienie do czynnej służby wojskowej. Natomiast proces rekrutacji trwa nieustannie. W ubiegłym roku mieliśmy naprawdę duże zainteresowanie i liczę, że utrzyma się ono na nie mniejszym poziomie. Pierwsze terminy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej ruszają teraz. Były wypełnione już pod koniec grudnia, podobnie jak terminy lutowe – podsumowuje płk Flis.
Tylko w ubiegłym roku w Lubelskiem zawodową służbę w wojsku rozpoczęły cztery tysiące ochotników.