Świdniczanin wciąż czeka na pierwszą wygraną w KSW. 33-letni Polak do tej pory dwa razy pojawiał się w klatce jednej z najważniejszych federacji w Europie. Debiut miał miejsce w 2019 roku, lecz podczas KSW 48 w hali Globus przegrał z Shamilem Musaevem.
Kolejny występ w KSW miał miejsce w styczniu tego roku. Szymajda bił się z Kacprem Koziorzębskim, ale przegrał jednogłośnie na punkty.
Te dwie porażki sprawiły, że pozycja Szymajdy w KSW mocno osłabła, a sobotnia walka z Yannem Liasse może być dla Polaka decydująca w kontekście pozostania w federacji. – Nie mam wątpliwości, w KSW zawsze gra się o wynik. Na koniec dnia nikogo nie obchodzi styl, ale to czy wygrałem, czy przegrałem. Nie chcę jednak obciążać tym swojej głowy. Wielu zawodników najpierw miało serię porażek, ale później przychodziły zwycięstwa, które odmieniały ich kariery – powiedział Hubert Szymajda.
O zwycięstwo z Yannem Liasse nie będzie jednak łatwo, bo reprezentant Luksemburgu to klasowy zawodnik. Liasse w KSW jest od niedawna. W lutym zaliczył swój debiut, kiedy podczas gali KSW 67 pokonał w bardzo dobrym stylu Oskara Szczepaniaka. Zresztą w swojej karierze przegrał tylko jedną zawodową walkę. Miało to miejsce nieco ponad rok temu, kiedy uległ w Bahrajnie Magomedovi Magomedovowi.
– Liasse wygrał siedem pojedynków, jest kreatywny i niebezpieczny. Pochodzi z capoeiry, wiec powinien być „gumowy”. Ja jednak jestem dobrze przygotowany i widzę szansę na zwycięstwo. Najlepiej przed czasem, ale jeśli się nie uda, to chcę wygrać na punkty – mówi Hubert Szymajda.
Ciekawa będzie również sceneria, w której odbywać się będzie sobotni pojedynek. Walka zostanie stoczona w kieleckim amfiteatrze Kadzielnia i będzie toczyć się na świeżym powietrzu. – Nie mam z tym problemu. Walczyłem już na dworze. Miało to miejsce w Białej Podlaskiej i wówczas spokojnie wygrałem – wyjaśnia świdniczanin.
Walką wieczoru w czasie KSW 72 będzie starcie Tomasza Romanowskiego z Andrzejem Grzebykiem. Cała impreza będzie transmitowana za pomocą platformy Viaplay.