Obydwa zespoły miały podobny pomysł na grę - zwiększona uwaga w obronie i czyhanie na okazje do kontr. Niestety, nie było ich zbyt wiele.
Gospodarze, rozgrywający swoje mecze w Nowym Dworze Mazowieckim, nie mogli skorzystać z usług swojego najlepszego snajpera Macieja Tataja. Zabrakło także Marcina Warakomskiego i Dariusza Dadacza.
Z kolei lubelska ekipa zagrała m.in. bez Artura Bożyka, Jarosława Pacholarza i Marcina Popławskiego. Brak tego ostatniego był szczególnie widoczny. Motor i tak nie ma nadmiaru kreatywnych zawodników. Wprawdzie szkoleniowiec liczył, że do poczynań sporo wniesie Krzysztof Lipecki, jednak ten okazał się efektywniejszy w ustalaniu warunków kontraktu niż na boisku.
Piłkarze skupieni na zadaniach defensywnych stworzyli przed przerwą tylko dwie groźne sytuacje. Pierwszą miał Kamil Oziemczuk, który z kilkunastu metrów strzelił nad poprzeczkę. Napastnik Motoru tłumaczył, że przy uderzenie za mocno się odchylił. Z kolei po uderzeniu Marcina Stańczyka piłka zmierzała w światło lubelskiej bramki, ale Przemysław Mierzwa nie dał się zaskoczyć.
Zdecydowanie więcej okazji było w drugiej części. I znowu Motor mógł pierwszy pogrążyć przeciwników. W 57 min goście przeprowadzili jedną z ładniejszych akcji. Janusz Iwanicki podał do wbiegającego w pole karne Oziemczuka, który wygrał pojedynek z obrońcą, mając przed sobą tylko Macieja Humerskiego.
Wprawdzie kąt był dosyć ostry, ale zawodnik lubelskiego zespołu przynajmniej powinien spróbować swoich sił w pojedynku z golkiperem Dolcanu. Wybrał jednak inne rozwiązanie, podając do Piotra Kamińskiego, ale ten dał się uprzedzić przeciwnikowi.
W 64 min zakotłowało się w strefie obronnej lublinian. Mierzwa wypuścił dośrodkowaną piłkę, ale świetnie zachował się przy poprawce Wojciecha Trochima. Po chwili bramkarz Motoru sparował uderzenie Mariusza Soleckiego.
Ataki gości także stały się bardziej zdecydowane, co zmusiło gospodarzy do ostrzejszych interwencji.
Po jednej z nich, podczas wykonywania przez Rafała Króla rzutu rożnego, w polu karnym został przewrócony Lipecki. Faul był ewidentny (bardziej niż wzbudzające emocje przewinienie na Iwanickim), ale sędzia nie zareagował, a Dolcan miał okazje do wyprowadzenia kontry, która omal nie zakończyła się sukcesem. Na szczęście Trochim spudłował.
Od 76 min gospodarze walczyli w dziesięciu, ponieważ czerwoną kartkę (za drugą żółtą) ujrzał Piotr Kosiorowski. Motor przeważał, a grupka lubelskich kibiców zaczęła głośniej dopingować swój zespół. Niestety, większość akcji kończyła się przed "szesnastką”.
Wciąż brakowało ostatniego zagrania. Tuż przed końcem meczu bardzo blisko powodzenia był Paweł Kowalczyk, wprowadzony na boisko za Oziemczuka. Niestety, po jego strzale (z około 17 metrów) piłka odbiła się od zewnętrznej strony słupka.
Dolcan Ząbki - Motor Lublin 0:0
Motor: Mierzwa - Falisiewicz (83 Syroka), Ptaszyński, Żmuda, Misztal - R. Król (78 Wawrzyńczok), K. Drej, Lipecki - Oziemczuk, Kamiński, Iwanicki.
Czerwona kartka: Kosiorowski (D) w 76 min za drugą żółtą.
Żółte kartki: Kosiorowski, Grzelak, Wiechowski, Chudzyński - R. Król, Iwanicki.
Sędziował: Michał Mularczyk (Skierniewice). Widzów: około 200 (50 z Lublina).
W OPINII TRENERÓW
- Zawodnicy obydwu drużyn byli podobnie ustawieni, stąd zwarcie w środkowej części boiska i mało finezyjna gra. Nie brakowało walki, a drużyny potrafiły wypracować pewne sytuacje, z których mogły paść gole. Jednak zarówno gospodarzom jak i nam zabrakło skuteczności. Sądzę, że takie rozstrzygnięcie może zadowolić obie strony, chociaż przyznaję, że po cichu liczyłem na lepsze rozstrzygnięcie i lepsze spotkanie.
Marcin Sasal (Dolcan)
- O pierwszej połowie chciałbym jak najszybciej zapomnieć. To była zwykła kopanina i nic więcej. Piłka była w górze, a ja takiego grania nie lubię. W przerwie zrobiliśmy korektę i po zmianie stron stworzyliśmy sporo jak na taki mecz sytuacji. Po nieodpowiedzialnych zagraniach Piotra Kosiorowskiego musieliśmy rywalizować w dziesięciu, co sprawiło, że mogliśmy spotkanie przegrać. Ale nawet w osłabieniu wyprowadzaliśmy groźne kontry. Przed spotkaniem nie mówiłem zbyt wiele o kłopotach kadrowych, które też miały wpływ na naszą postawę. W sumie możemy być zadowoleni ze zdobycia punktu, który przyda się nam i Motorowi. W przyszłości może nawet zadecydować o pozostaniu obydwu drużyn w pierwszej lidze.