Dwudziestu siedmiu zawodników pojawiło się na pierwszych zajęciach w Łęcznej. Nie zabrakło nikogo, również Jakuba Grzegorzewskiego.
Na rozpoczęcie okresu przygotowawczego oczekiwano z ciekawością i niepewnością. Po burzliwej jesieni i kilku istotnych roszadach personalnych, spodziewano się dalszej ewolucji w sztabie szkoleniowym oraz samym zespole.
Choć po objęciu posady Wojciech Stawowy odważnie zaznaczył, że nie przewiduje transferów w żadną ze stron, a wiosną każdy z piłkarzy otrzyma szansę. Zgłosił jedynie swoich kandydatów do sztabu szkoleniowego, a jako priorytet pozostawił działaczom kwestię przedłużenia umowy z Jakubem Grzegorzewskim.
Jednak okres przerwy zimowej pod tym względem okazał się czasem straconym. "Gonzo”, zamiast z Górnikiem, podpisał kontrakt z Cracovią, a do momentu rozpoczęcia zajęć, wciąż nie było wiadomo, kto zostanie asystentem trenera. Ponadto wyszło na jaw, że klub nie podpisał jeszcze umowy z nowym szkoleniowcem. A start przygotowań zbliżał się przecież wielkimi krokami.
Godzina zero wreszcie wybiła. Poniedziałek rozpoczął się od ważenia, a po nim Wojciech Stawowy odbył naradę z podopiecznymi. Dopiero po 45 minutach drzwi szatni zostały otwarte i zespół mógł przystąpić do pierwszego treningu. Ze szkoleniowców pojawili się również na nim Tadeusz Łapa oraz Roberta Sarniak. A dotychczasowy asystent Jacek Fiedeń, choć wciąż związany z klubem, przypatrywał się ćwiczeniom z boku.
Pierwsze zajęcia, blisko dwugodzinne, toczyły się wyłącznie z piłkami. Robert Sarniak wziął w obroty bramkarzy, a Stawowy z Łapą graczy z pola. Jedynie Dawid Sołdecki, będący po kontuzji, truchtał dookoła boiska ze sztuczną nawierzchnią. I choć to dopiero wstęp do współpracy, to piłkarze musieli wysłuchać pod swoim adresem kilka cierpkich, ale i też zabawnych uwag.
- Musi być porządek, jak ćwiczymy, nie może być bałaganu. Panowie, to jest I liga, a chcemy wejść do ekstraklasy, żonglujcie w biegu - upominał trener.
- Stretching to wasz obowiązek. Mnie to nie obchodzi jak i kiedy, ale ma być zrobiony. Następnym razem jak przyjedziecie na trening, macie być już porozciągani - pouczał.
- Chodzi o to, aby zmordować się podczas zajęcia, a dwie godziny później być już świeżym. A nie na odwrót. To jest tylko lekki trening, dopiero w przyszłym tygodniu będziecie zapieprzać. Przed wyjazdem na obóz stanę przed każdym z was i prawą oraz lewą nogą będziecie musieli machnąć mi nad głową - dodał całkiem serio. Choć potem sprostował. - Żartowałem, przecież już przy pierwszej próbie Górnik zostałby bez trenera - wyjaśnił.
Końcówkę zajęć wypełniła gierka na połowie boiska. Jednego z goli strzelił Jakub Grzegorzewski. - Rozmawiałem z trenerem i czas na podjęcie decyzji mamy do końca tygodnia - mówi napastnik. - Wszystko zależy od negocjacji między klubami. Spotkam się także z panią prezes. Jeśli będę musiał zostać, to na pewno dam z siebie sto procent.
Do piątku "zielono-czarni” będą trenowali raz dziennie. W sobotę i niedzielę przejdą badania szybkościowe oraz wydolnościowe. Ale już od przyszłego tygodnia dawka zajęć zostanie podwojona.