Przed ekipą Marka Majki ostatnie zadanie tej jesieni - pokonanie Avii Świdnik i zbliżenie się do lidera - Resovii. Obie ekipy dzielą obecnie cztery punkty.
- Wcale byśmy się nie pogniewali, gdyby mecz w Świdniku wyglądał podobnie do tego z rezerwami Górnika. Rywale długimi fragmentami mieli inicjatywę, ale to my byliśmy groźniejsi. Co wiemy o Avii? Grają niezłą piłkę i zdobyli już sporo punktów, więc na pewno nie będziemy stuprocentowym faworytem - mówi trener Orląt Marek Majka.
Jednak w najbliższym spotkaniu radzynianie znowu będą musieli radzić sobie bez trójki bardzo ważnych piłkarzy - Marcina Chyły, Rafała Borysiuka i Piotra Wilawera. Wymieniony tercet ustrzelił w bieżącej rundzie aż 12 goli, a to ponad połowa dorobku całej drużyny.
- Chyła w najbliższym czasie ma zaplanowany zabieg kolana i mam nadzieję, że wróci do normalnej dyspozycji na pierwszy mecz wiosny. Borysiuk ma unieruchomioną nogę z powodu pękniętej rzepki. Kontuzjowany jest także Wilawer, który naszym piłkarzem jest jedynie do końca rundy. Czy chciałbym, żeby został? Na pewno potrafi zdobywać gole, ale najpierw wolałbym, żeby się wyleczył. Ponadto nie wiem jakie wymagania będzie miał zawodnik - dodaje opiekun Spomleku.
Na tym nie koniec personalnych informacji. Po pladze kontuzji zanosi się również na to, że z klubem z Radzynia pożegna się Damian Pieroń. W tej chwili 25-letni defensor jest bliższy odejścia niż pozostania w drużynie. - Mój kontrakt kończy się w grudniu, a nikt nie kontaktował się jeszcze ze mną w sprawie przedłużenia umowy - wyjaśnia zawodnik, który już ma dwie poważne propozycje zmiany barw, z klubów drugiej ligi i trzeciej. Ale mówi się jeszcze o Wiśle Puławy.
W ostatnim czasie radzynianie zmagają się też z innym problemem. Z powodu normalnej pracy piłkarze... nie mają czasu na zajęcia. Dlatego maksymalnie trenują jedynie po 45 minut. - Po prostu bardzo szybko robi się teraz ciemno i nie ma kiedy przeprowadzić normalnych ćwiczeń - kończy Majka.