Sporo działo się w sobotni wieczór przy Al. Zygmuntowskich w Lublinie.
Widzew, jak na zespół z wieloma doświadczonymi graczami przystało, doskonale potrafił bronić skromnego prowadzenia. Goście umiejętnie skracali pole gry, podwajając przy okazji gracza z piłką. Dzięki temu Motor nie był w stanie skonstruować przed przerwą ani jednej groźnej akcji.
Po zmianie stron było już ciut lepiej. Najpierw sygnał do ataku dał Marcin Popławski, który dwoił się i troił, ale niewiele z jego starań wynikało. W 51 min "Papaj” przebiegł pół boiska, po czym oddał piłkę do Kamila Króla. Napastnik lublinian uderzył jednak zbyt anemicznie, żeby zaskoczyć bramkarza Widzewa. Trzeba też dodać, że to było pierwsze celne uderzenie Motoru. Kilka minut później znowu groźnie było za sprawą Popławskiego. Niestety 28-letni napastnik tym razem nie zdołał opanować futbolówki w polu karnym łodzian.
Do ostatniego gwizdka miejscowi przeważali, ale nie potrafili na poważnie zagrozić już drużynie Waldemara Fornalika. Końcówka spotkania, z powodu burzy, toczyła się też w prawdziwych egipskich ciemnościach, a zawodnicy mieli spore problemy z dostrzeżeniem piłki.
Motor Lublin - Widzew Łódź 0:1 (0:1)
Motor: Mierzwa - Zawadzki, Bożyk, Żmuda, Lenart (46 Misztal), R. Król, Lipecki, Wawrzyńczok (79 Maziarz), Iwanicki (79 Pacholarz), Popławski, K. Król.
Widzew: Fabiniak - Broź, Kisiel, Ukah, Lisowski, Budka, Kuklis (69 Bednar), Panka, Juszkiewicz, Masłowski (68 Oziębała), Mierzejewski.
Żółte kartki: Lenart, Zawadzki, Wawrzyńczok, Misztal, Pacholarz - Masłowski, Juszkiewicz, Budka, Stawarczyk, Fabiniak.
Sędziował: Leszek Gawron (Mielec). Widzów: 3000.