Kateryna Dorogobuzowa była najjaśniejszym punktem Pszczółki w środowym spotkaniu
fot. azs.umcs.pl
Pszczółka AZS UMCS Lublin, grając bez kontuzjowanych Aliyyah Handford i Dominiki Owczarzak, przegrała ze Ślęzą Wrocław 47:70.
Brązowe medalistki z poprzedniego sezonu latem poważnie się wzmocniły, celując w krążek z jeszcze cenniejszego kruszcu. Na początku sezonu muszą radzić sobie jednak bez kontuzjowanych Kourtney Treffers i Agnieszki Majewskiej. Ich brak jest wyraźnie odczuwalny, bo Ślęza z trzech spotkań wygrała zaledwie jedno. Dlatego do środowego spotkania to lubelski zespół przystępował w roli faworyta.
Tyle teorii. Na praktykę, czyli rzeczywisty przebieg boiskowych wydarzeń, wpływ miało jeszcze kilka innych kluczowych czynników. Przede wszystkim uraz uniemożliwił występ Aliyyah Handford, a na samym początku meczu kontuzji doznała Dominika Owczarzak. Na domiar złego szybko trzy faule złapała Uju Ugoka i trener Krzysztof Szewczyk musiał oszczędzać ją na późniejsze fragmenty spotkania.
Pierwsze minuty w wykonaniu Pszczółki były znakomite. Wariant z Tess Medgen na rozegraniu zupełnie zaskoczył wrocławianki, które na początku zawodów wyłącznie statystowały gospodyniom. Lublinianki szybko objęły prowadzenie 7:0, a chwilę później wygrywały już 11:1. Ślęza w końcu się obudziła, rozpracowała akademiczki i zaczęła odrabiać straty. Skutecznie, bo jeszcze przed końcem pierwszej odsłony zniwelowała je do zera.
Mecz był wyrównany. Jeszcze na minutę przed końcem drugiej kwarty akademiczki prowadziły jednym punktem, ale popełniły dwie proste straty, umożliwiając rywalkom wyjście z kontratakami. W efekcie Ślęza wygrała pierwszą połowę 39:36. W sumie w tym fragmencie lublinianki zgubiły aż dziesięć piłek, czyli więcej niż w całym spotkaniu z Wisłą Can-Pack Kraków i zaledwie cztery mniej niż w całym meczu z MKK Siedlce. Nie bez znaczenia było tutaj zmienione ustawienie, w jakim występowały lublinianki i brak dwóch kluczowych zawodniczek.
Początek drugiej części należał do przyjezdnych, które w dwie i pół minuty podwyższyły prowadzenie do siedmiu punktów. Trener Krzysztof Szewczyk nie zwlekał, szybko biorąc czas. Nie pomogło, bo chwilę później Ślęza prowadziła już dwunastoma „oczkami”. Lublinianki prezentowały się fatalnie w ofensywie, nie mając pomysłu na odwrócenie losów spotkania. Trzecią kwartę przegrały 4:16, a w całym meczu przegrywały już 44:50. W ostatniej odsłonie nic się nie zmieniło. Pszczółki pudłowały kolejne rzuty i bezradnie przyglądały się rywalkom, systematycznie powiększającym przewagę. Ostatecznie Ślęza zwyciężyła 70:47.
Pszczółka AZS UMCS Lublin – Ślęza Wrocław 47:70 (19:19, 17:20, 4:16, 4:15)
Pszczółka: Dorogobuzowa 18, Ugoka 10, Madgen 10, Jujka 6, Szumełda-Krzycka 3, Owczarzak 0, Mistygacz 0, Dobrowolska 0.
Ślęza: Greene 17, Rymarenko 13, Zoll 12, Kastanek 11, Kaczmarczyk 7, Śnieżek 6, Skobel 4, Sklepowicz 0.