ROZMOWA Z Tess Madgen, koszykarką Pszczółki AZS UMCS Lublin
Byłyście zdecydowanymi faworytkami spotkania z Widzewem i zasłużenie wygrałyście 69:49.
– Wygrałyśmy i z tego przede wszystkim się cieszymy. Nie grałyśmy może całego meczu bardzo dobrze, ale przez cały czas byłyśmy pewne siebie i wierzyłyśmy, że odniesiemy zwycięstwo. Kluczowa była trzecia kwarta, gdy bardzo dobrze zagrałyśmy w obronie, miałyśmy fragment, który wygrałyśmy 14:0, a w sumie straciłyśmy zaledwie siedem punktów. Ostatecznie wygrałyśmy mecz 20 punktami. Zagrałyśmy dość dobre zawody, ale zdecydowanie potrafimy grać jeszcze lepiej. I będziemy.
Także twoje statystyki są z meczu na mecz coraz lepsze. Tym razem zdobyłaś 16 punktów, dokładając do tego siedem asyst. Po ciężkim początku rozkręcasz się z każdym spotkaniem.
– Na turnieju w Rydze grało mi się dobrze, zresztą podobnie jak całej drużynie. Później miałam trochę problemów żołądkowych, to odbiło się na mojej dyspozycji w meczu z Artego, który przegrałyśmy. Na szczęście to jest już za mną, a ja staram się w każdym spotkaniu jak najwięcej dawać drużynie. Nie za bardzo lubię mówić o indywidualnych statystykach, bo koszykówka jest zespołowym sportem, ale jeśli już pytasz, to odpowiem, że po meczu z Widzewem mogę być zadowolona ze swojej dyspozycji na początku, ale rozczarowana z powodu końcówki, gdy nie trafiałam już tak często. Najważniejsze jednak, że jako zespół dobrze broniłyśmy i to pozwoliło nam na odniesienie kolejnego zwycięstwa.
Z konieczności musisz grać jako rozgrywająca, bo kontuzjowana jest Dominika Owczarzak. Jak odnajdujesz się w tej roli?
– Dawno nie grałam jako podstawowa jedynka, ale byłam gotowa do tego, żeby w razie czego wejść w tę rolę. Po meczu ze Ślęzą, gdy po raz pierwszy musiałam zastąpić Dominikę, byłam bardzo niezadowolona z siebie. Później długo oglądaliśmy razem z trenerem nagranie i analizowaliśmy moją grę. Wyciągnęłam odpowiednie wnioski i myślę, że w kolejnych spotkaniach wyglądało to już dużo lepiej. Poprawiłam się i zyskałam sporo pewności siebie. Niemniej, nie mogę doczekać się aż Dominika do nas wróci i będę mogła występować na swojej nominalnej pozycji (rzucającej – red.).
Liga jest bardzo wyrównana, ale wy wciąż trzymacie się w czubie. Pokonałyście na wyjazdach mocne drużyny Wisły i CCC, a po ograniu Widzewa przez chwilę byłyście nawet liderem...
– Nie ma w tym niespodzianki, bo mamy bardzo dobrą drużynę, którą stać na bardzo wiele. Mam doświadczenia z gry w reprezentacji Australii, która zdobywa medale na wielkich imprezach i po to przyszłam do Pszczółki. Chcę wygrywać kolejne mecze i osiągnąć sukces z moim nowym zespołem.