ROZMOWA Z Davidem Dedkiem, trenerem koszykarzy TBV Startu Lublin
- Czy jest pan zadowolony z dotychczasowych ruchów kadrowych w drużynie?
– Uważam, że zrobiliśmy wszystko, co się dało w obecnej sytuacji. Jeszcze rozmawiamy z jednym Polakiem, żeby uzupełnić skład. Dalej trzeba będzie się poświęcić na część zagraniczną, żeby mieć konkurencyjny zespół. Pozyskaliśmy Marcina Dutkiewicza, którego nikomu nie trzeba specjalnie przedstawiać. To doświadczony zawodnik, mądry, a do tego świetny strzelec z dystansu. Na pewno nam się przyda. Romana Szymańskiego charakteryzuje twarda walka pod koszem, duże serce i nie odpuszczanie ani na chwilę.
- Jason Boone to priorytet, jeżeli chodzi o zagranicznych koszykarzy?
– Naprawdę pokazał się jako bardzo wartościowy zawodnik. Jesteśmy z nim w kontakcie i mam nadzieję, że uda nam się dogadać.
- Czy play-off rzeczywiście jest realnym celem dla TBV Startu Lublin w kolejnym sezonie?
– Powiem tak: lepiej jest mieć za wysoki cel i go nie osiągnąć, niż założyć sobie jakiś mniejszy i go zrealizować.
- Cały czas prowadzi pan treningi w Lublinie...
– Pracujemy z niektórymi już od zakończenia sezonu, a z kolejnymi po podpisaniu umowy, jak z Michaelem Gospodarkiem. Ćwiczą z nami także: Paweł Kowalski i Bartosz Ciechociński, a także czterech młodych koszykarzy: Bartek Pelczar, Wojciech Matysek, Jan Piliszczuk i Mirosław Uniłowski. Bardzo się cieszę z tego powodu, bo to pokazuje, że świadomość zawodników jest na tyle wysoka, że wiedzą, że ten czas trzeba poświęcić na rozwój swoich umiejętności, a nie na odpoczynek. Codziennie pracujemy nad rozwojem techniki rzutu, podań, a także nad taktyką.
- Czy w najbliższym sezonie można się spodziewać, że ktoś z tych młodych graczy może stać się częścią zespołu? Być tym 11, czy 12 zawodnikiem w kadrze?
– Ja myślę, że do tego musimy dążyć. Chociażby dlatego zdecydowaliśmy się zorganizować w lecie takie treningi. To musi być nasz cel, żeby zawodnicy z Lublina, którzy są częścią tej społeczności powoli dołączali do zespołu. Musimy dać im możliwość rozwoju. Oczywiście, że nie każdy z nich będzie w stanie zrobić krok do dorosłej koszykówki. Trzeba im jednak otworzyć drzwi, dać szansę, a od nich zależy, czy ją wykorzystają.
- Co drużyna musi w poprawić w lecie?
– Pierwsza rzecz, nad którą będziemy pracowali to obrona. Musi być na wyższym poziomie niż w poprzednich rozgrywkach. Druga rzecz, która absolutnie musi być zrealizowana, to fakt, że każde spotkanie, to walka do samego końca. Nie chciałbym, żeby się powtarzały mecze, w których drużyna się poddaje. To źle świadczy o charakterze zespołu. Jestem przekonany, że ci których mam obecnie w składzie nie będą się poddawać.