Śląsk Wrocław poległ w hali Globus. Po fatalnej pierwszej połowie w drugiej Polski Cukier Start Lublin rozegrał fantastyczny fragment i ostatecznie pokonał wicemistrza Polski 102:85.
O pierwszej połowie gospodarze chcieliby najpewniej jak najszybciej zapomnieć, bo „czerwono-czarni” grali po prostu słabo. Po 10 minutach przegrywali aż 12:26. Do przerwy było ciut lepiej, bo 38:44. W oczy raziła słaba skuteczność, zwłaszcza w prostych sytuacjach.
Rzutów przestrzelonych spod samego kosza ciężko było w pewnym momencie zliczyć. Dodatkowo Start przegrywał podkoszową rywalizację, gdzie królowali: Dusan Miletić i Artsiom Parakhouski. Na plus lublinianom należy zapisać jednak bardzo szybką grę, która skutkowała wymuszeniem wielu fauli. To okazało się kluczowe w drugiej połowie.
W niej kibice w hali Globus zobaczyli zupełnie inny zespół gospodarzy. Kluczem do sukcesu okazała się defensywa. Lubelscy zawodnicy wyjęli wrocławskim rozgrywającym mnóstwo piłek, które zamienili na łatwe punkty. Ważną sprawą są też rzuty za trzy, które zwłaszcza w czwartej kwarcie zaczęły wpadać Startowi w hurtowych ilościach.
To kompletnie odebrało Śląskowi ochotę do gry, a ostatnie sekundy były już dobijaniem wicemistrza Polski. Zwycięstwo 102:85 jest niespodzianką, na którą jednak podopieczni Artura Gronka zasłużyli sobie znakomitą postawą w ostatnich dwóch kwartach.
Za ten występ należy pochwalić przede wszystkim Barreta Bensona. Amerykanin długo miał problemy z wysokimi graczami Śląska, ale w końcu znalazł na nich sposób. Zakończył mecz z aż 29 pkt na koncie oraz 11 zbiórkami.
Polski Cukier Start Lublin – WKS Śląsk Wrocław 102:85 (12:26, 26:18, 28:20, 36:21)
Start: Benson 29, O’Reilly 19 (4x3), Gabrić 19 (4x3), Durham 13 (1x3), J. Karolak 6 (2x3) oraz Wade 10, Krasuski 6 (2x3), B. Pelczar 0, Szymański 0, Put 0.
Śląsk: Gołębiowski 8 (2x3), Ł. Kolenda 16 (3x3), Miletić 13, Kulvietis 14 (3x3), Nizioł 11 oraz Wiśniewski 5, Gravett 3 (1x3), Zębski 6, Parakhouski 6, Adamczak 3 (1x3).
Sędziowali: Zapolski, Kuzia i Gawron. Widzów: 1500.