Rozmowa z Urosem Mirkoviciem, skrzydłowym TBV Startu Lublin
- Mecz z BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski był bardzo ciężki. Spodziewał się pan, że będzie aż tak trudno?
– Tak, w końcu do Lublina przyjechał lider Energa Basket Ligi. Wiedziałem jednak, że mamy duże umiejętności, tylko nie możemy ich przełożyć na mecz. Dlatego cieszę się, ze wreszcie to nam się udało. W sobotę w naszej grze było bardzo dużo pozytywnej energii. Pamiętajmy, że ten zespół wygląda inaczej, niż w poprzednim sezonie. Moja rola zresztą też się zmieniła. Potrzebowaliśmy trochę czasu, aby złapać właściwy rytm. Ze mną zresztą było podobnie. Nie jestem typem zawodnika, który sam sobie kreuje pozycje. Jeżeli zespół gra dobrze, to ja również spisuję się lepiej.
- Śmiało można powiedzieć o panu, ze był bohaterem sobotniego spotkania. W decydujących momentach pojawiało się zdenerwowanie?
– Nie było zdenerwowania. Była szansa, aby rzucić punkty, więc musiałem z niej skorzystać. Najgorsze jest, kiedy nie próbujesz zdobyć punktów. To jest hazard, ale póki piłka leci w stronę kosza, to masz szansę na powodzenie.
- Co się działo z wami w trzeciej kwarcie, kiedy roztrwoniliście całą przewagę?
– Uważam, że jeżeli jedna osoba zrobi coś innego, niż sobie założyliśmy, to nigdy akcja nie może skończyć się dobrze. Wyszliśmy na parkiet z pewnymi założeniami, ale ich nie realizowaliśmy. Musi być w naszej grze więcej dyscypliny. Szwankowała też zbiórka w obronie. Dawaliśmy im okazje na punkty drugiej czy nawet trzeciej szansy. Dobrze jednak, że wygraliśmy, bo to zwycięstwo było nam potrzebne.
- Czyta pan internetowe komentarze?
– Tylko, jak gram dobrze.
- Pytam, bo kibice ostatnio pana nie oszczędzali. Sobotnim występem na jakiś czas zamknął pan usta krytykom.
– Zawsze ktoś coś pisze, ale się tym nie przejmuję. Zwykły kibic patrzy tylko na statystyki. Rok temu mieliśmy Chavaughna Lewisa, który zapewniał nam co najmniej 20 pkt w meczu. Koszykówka nie jest tak prosta. Teraz mam inna rolę. Zmieniam Kacpra Borowskiego i też musiałem się do tego przyzwyczaić. Uważam zresztą, że David Dedek bardzo dobrze robi stawiając na młodych i perspektywicznych zawodników.
- Przed wami przerwa na mecze reprezentacji. Przyda się wam?
– Oczywiście. Ostatnio trenowaliśmy trochę lżej i czułem się lepiej fizycznie. Jeden weekend bez ligowych spotkań pozwoli nam trochę odpocząć.
- Być może w tej przerwie dołączy do was nowy zawodnik. Jak pan zapatruje się na ten transfer?
– Widać, że powoli między nami tworzy się pewna hierarchia. Wierzę, że nowy zawodnik da nam dodatkową siłę. Mam nadzieję jednak, że nie zaburzy tej hierarchii i będzie w stanie poświęcić swoje ego dla dobra zespołu.