Lubelscy kibice koszykówki wreszcie byli świadkami wygranej Startu AZS. Lublinianie pokonali w hali MOSiR Resovię
Start AZS tak przyzwyczaił publiczność do porażek, że sobotni wynik wywołał olbrzymi aplauz. Najwierniejsi sympatycy, spragnieni jakiegoś sukcesu, po meczu skandowali - dziękujemy! Jak widać, do szczęścia nie potrzeba zbyt wiele. Sobotnia wygrana powinna też podnieść morale lubelskich koszykarzy, którym przyjdzie rywalizować o ligowy byt w meczach play-out. Spotkania sezonu zasadniczego są dobrym przetarciem przed decydującymi konfrontacjami, chociaż przeciwnicy nie zawsze wznoszą się na szczyty swoich możliwości.
Resovia, która przed tygodniem zapewniła sobie utrzymanie w I lidze, nie zawiesiła poprzeczki zbyt wysoko. Goście niemiłosiernie pudłowali nawet z najbliższej odległości, a o marnie ustawionych celownikach oraz pewnej nonszalancji najlepiej świadczą 22 pkt zdobyte w pierwszej połowie. Na linii rzutów wolnych rzeszowianie także byli nieudolni (53 proc. skuteczności), jednak w tym elemencie koszykarze Startu AZS nie prezentowali się lepiej (52 proc. - 13 celnych na 25 prób). Na szczęście, trafiali zza linii 6,25 m, uzyskując wyjątkowo dobrą - 50-procetową - skuteczność (6/12).
Gospodarze przeważali od początku, mimo że wystąpili bez kluczowych zawodników - leczących urazy Łukasza Jagody i Piotra Jagody. W 19 min Start AZS prowadził różnicą 18 pkt, ale nikt jeszcze nie ryzykował typowania zwycięzcy, mając w pamięci spotkanie z Wózkami Pruszków, kiedy lublinianie w krótszym czasie roztrwonili 21 punktów zaliczki. I mało brakowało, a mielibyśmy powtórkę z historii. Wystarczył zryw Resovii w trzeciej odsłonie, trzy "trójki” Michała Barana i przewaga miejscowych stopniała do 3 "oczek” (46:43). Dobrze, że z rzeszowskiego składu za pięć przewinień wypadł Piotr Miś, kiedyś reprezentujący barwy Startu. Na początku ostatniej kwarty było 46:45 i ten wynik utrzymywał się do... 35 min. Przełom nastąpił w momencie, kiedy goście stracili najlepszego snajpera i rozgrywającego. Baran zdecydował się na szalone wejście pod kosz, wpadł na Bartosza Borkowskiego i niefortunnie lądując na parkiecie skręcił stopę (prawdopodobnie pękła mu torebka stawowa). Z kolei Start AZS zaczął trafiać. Najpierw celnie rzucił Piotr Urbański, za 3 pkt poprawił Paweł Kowalski, a skuteczną serią pogrążył rywali Łukasz Chelis.
- Potrzebowaliśmy tej wygranej, aby podbudować się psychicznie - stwierdził po spotkaniu trener Krzysztof Ziemoląg. - Teraz solidnie przygotowujemy się do meczów play-out. Dobrze, że regulamin jeszcze daje szanse utrzymania. (art)
Start AZS Lublin - Resovia Rzeszów 61:52 (23:13, 16:9, 7:21, 15:9)
Start AZS: Chelis 15 (3 x 3), Kowalski 13 (1 x 3), Borkowski 11, Rak 9 (1 x 3), Urbański 7 (1 x 3) oraz Ćwikła 4, Czarkowski 2, Prażmo 0, Drozd 0, Olejniczak 0, Karczewski 0.
Resovia: Baran 16 (3 x 3), Ucinek 8 (2 x 3), Wójcik 5 (1 x 3), Miś 3, Szczytyński 2 oraz Dubiel 11, Szpyrka 5, Rusin 1, Malona 1, Rynkiewicz 0.
Sędziowali: Piotr Kustosz, Andrzej Karwowski, Marek Czernek. Widzów - 400.