Rozmowa z Cezarym Kucharskim, byłym graczem Iraklisu Saloniki
– Ale to nie oznacza, że można ich lekceważyć. Oczywiście, to nie jest faworyt turnieju, ale jest to zespół, z którym należy się liczyć. Oni grają bardzo trudną piłkę, bo skupiają się na defensywie i czekają na kontrataki. Wszyscy wiemy, że atak pozycyjny nie jest najmocniejszą stroną „biało-czerwonych”.
Grecy w eliminacjach do mistrzostw Europy nie zdobyli wielu bramek, ale też mało goli stracili. Poza tym, mają szybkich napastników, którzy potrafią dochodzić do prostopadłych podań.
Podstawowym problemem Greków jest obsada bramki. Michalis Sifakis i Alexandros Tzorvas grali w tym sezonie bardzo mało, a Kostas Chalkias jest już dość wiekowy.
• To ich najsłabsza strona?
– Wydaje mi się, że tak. Tu widzę sporą szansę dla naszych napastników, bo bramkarze, którzy mało grają w swoich klubach, częściej popełniają błędy.
• Z kolei najmocniejszą stroną ekipy Hellady jest trener. Fernando Santos pracował m.in. w Benfice Lizbona, FC Porto czy AEK Ateny...
– Do tego bardzo dobrze zna greckich piłkarzy. Współpracował z kilkoma mistrzami Europy z 2004 r. i nieźle dogaduje się z nimi. Ich największą siłą jest zgranie. Zaszczepił w nich to niemiecki trener Otto Rehhagel, który potrafił okiełznać mentalność Greków.
• Giorgios Karagounis, kapitan reprezentacji, powiedział w jednym z wywiadów, że reprezentacja to jedyny zdrowy element greckiego futbolu. Czy zgodzi się pan z tym?
– Tak. Grecki futbol jest trapiony przez olbrzymi kryzys. Widać to zwłaszcza w piłce klubowej. Reprezentacja jest jedyną profesjonalną drużyną w całym kraju.
• Kto dziś wygra?
– Gdybym miał stawiać pieniądze u bukmachera, to postawiłbym na skromne zwycięstwo Polski 1:0. Gola na wagę trzech punktów strzeli Robert Lewandowski. Ten mecz będzie piłkarską partią szachów, a przegra ten, kto pierwszy popełni błąd.
• Euro minie, zostaną nam piękne stadiony. Co zrobić, aby zarabiały na siebie? Grecy, którzy w 2004 r. mieli u siebie Igrzyska Olimpijskie nie potrafili sobie z tym poradzić.
– Nie można nas porównywać z Grecją, bo jesteśmy dużo większym krajem. Podobnie, jak z Portugalią, która również nie poradziła sobie z zagospodarowaniem stadionów po mistrzostwach Europy w 2004 r. Poza tym te państwa mocno dotknął kryzys gospodarczy. U nas jest nieco inaczej. Olbrzymią rolę w wykorzystaniu nowych obiektów będą miały lokalne samorządy.
To właśnie ich postawa zadecyduje o tym, czy te stadiony będą tętnić życiem po Euro. W miastach-gospodarzach są silne ośrodki piłkarskie, dlatego w tej kwestii jestem pełen optymizmu.