Każda seria, nawet najgorsza, musi znaleźć swój finał. W piątym meczu wyjazdowym Górnik wreszcie zdołał odnieść zwycięstwo. Podopieczni Mirosława Jabłońskiego wygrali w Ząbkach 1:0, a jedynego gola zdobył z rzutu karnego Rafał Niżnik.
Ostatnie dwa wyjazdy do Ząbek zakończyły się dwoma porażkami. Jednak nie to było najgorsze. Trenerowi "zielono-czarnych” nie udało się zebrać nawet osiemnastu zawodników gotowych do gry.
Ze względów zdrowotnych wypadli Nildo, Sławomir Nazaruk, Mariusz Zasada, Adrian Bartkowiak, a jeszcze wcześniej Łukasz Stefaniuk. Krzysztofa Kazimierczaka zabrakło z powodów rodzinnych (śmierć ojca), a za kartki musieli pauzować Wallace Benevente i Paweł Magdoń. Ten drugi za "czerwień” w spotkaniu z Pogonią Szczecin został nawet finansowo ukarany przez klub.
Dlatego gdyby Mirosław Jabłoński mógł, to pewnie pod uwagę wziąłby nawet kierownika drużyny Mirosława Budkę.
Ale zamiast tego rozwiązania, szkoleniowiec zdecydował się na debiut Mateusza Pielacha oraz wyciągnąć z rezerw Kamila Stachyrę i to od razu do pierwszej jedenastki. Z kolei na środku obrony wybiegli dwaj niedawni środkowi pomocnicy – Veljko Nikitović i Dawid Sołdecki.
Dla Roberta Moskala był to pierwszy występ na ławce trenerskiej gospodarzy. A czy dla Jabłońskiego mógł być ostatni na ławce Górnika?
Raczej nie, w klubie tylko szeptano o tym po kątach. Choć ostatnie wyniki i miejsce tabeli zespołu stawały się coraz bardziej niepokojące. Stąd sobotni mecz nabierał szczególnego znaczenia. Ewentualna porażka mogła oznaczać spore kłopoty, zarówno drużyny, jak i opiekuna "zielono-czarnych”.
Spotkanie nieźle zaczęło się dla miejscowych, bo Jakuba Wierzchowskiego próbował zaskoczyć Marcin Stańczyk. Jednak chwilę potem z boiska musiał zejść kontuzjowany Marcin Hirsz. Jego miejsce zajął eks-łęcznianin Piotr Balzer i wyróżniał się w swojej ekipie.
Na następne sytuacje trzeba było czekać dwa kwadranse. Wtedy szansę na otwarcie wyniku miał Andrzej Stretowicz, a za moment na uderzenie z dalszej odległości zdecydował się Piotr Kosiorowski.
Górnik odpowiedział golem z rzutu karnego, o podyktowanie którego Dolcan miał dużo pretensji. Tomas Pesir podał do wychodzącego na wolne pole Adriana Paluchowskiego, ten strzelił, ale również został przytrzymany za koszulkę przez Dariusza Dadacza i powalony na ziemię.
Sędzia wyrzucił faulującego z boiska i wskazał na jedenasty metr. Skutecznym wykonawcą okazał się Rafał Niżnik. Tuż przed przerwą gościom znowu dopisało szczęście, bo Patryk Koziara trafił w poprzeczkę.
Pomimo osłabienia zespół z Ząbek mógł w drugiej części doprowadzić do wyrównania, ale dogodną szansę zaprzepaścił Kosiorowski. Potem już nie działo się wiele godnego uwagi, poza dwoma żółtymi kartkami dla Eivinasa Zagurskasa.
Dolcan Ząbki - Górnik Łęczna 0:1 (0:1)
Dolcan: Misztal - Korkuć, Wróbel, Ciesielski, Dadacz, Koziara, Hirsz (5 Bazler), Kosiorowski, Stańczyk (42 Piesio), Stretowicz (63 Sojka), Gawęcki.
Górnik: Wierzchowski - Bożkow, Sołdecki, Nikitović, Pielach, Paluchowski, Bartoszewicz, Niżnik, Stachyra (63 Zagurskas), Miloseski (82 Zuber), Pesir.
Żółte kartki: Korkuć, Stretowicz - Pielach, Zuber, Paluchowski, Zagurskas.
Czerwone kartki: Dadacz (38 min, za faul) - Zagurskas (90 min, za drugą żółtą).