W pierwszym meczu ligowym, w 2025 roku Motor Lublin zremisował u siebie z Lechią Gdańsk 1:1. Goście pokazali się z bardzo dobrej strony przed przerwą, bo byli zdecydowanie groźniejsi. W drugiej, to gospodarze wyszli na prowadzenie, ale starcie beniaminków skończyło się podziałem punktów.
Pierwsze minuty przebiegały pod dyktando gości. Niewiele jednak z tego wynikało. W ósmej minucie podopieczni trenera Mateusza Stolarskiego wyprowadzili tak naprawdę pierwszy udany atak. I od razu było groźnie. Bartosz Wolski zagrywał w szesnastkę, a wbiegali tam: Samuel Mraz i Piotr Ceglarz. Ostatecznie „Wolo” trafił w „Cegiego” i na tym atak miejscowych się zakończył.
Tuż po kwadransie obie ekipy miały swoje okazje. Najpierw Jacques Ndiaye łatwo minął rywala. Problem w tym, że źle podawał do kolegów. Lechia wyszła z kontrą, w której odważnym wślizgiem Tomasa Bobcka zatrzymał Arkadiusz Najemski.
W 27 minucie Wolski chyba powinien decydować się na uderzenie. Zamiast tego zagrywał do Mraza, który stracił futbolówkę. 120 sekund później Christopher Simon nie opanował piłki na linii pola karnego. Kolejny szybki atak i za chwilę byliśmy już pod drugą bramką, gdzie Maksym Khlan został zablokowany.
W 34 minucie piłka wylądowala w bramce Motoru, ale wcześniej Bobcek faulował w starciu o górną piłkę Kacpra Rosę.
W 38 minucie świetną kontrę wyprowadzili goście. Bohdan Viunnyk wpadł w szesnastkę i mimo asysty Marka Bartosa zdołał zagrać po ziemi do kolegi. Bobcek stanął przed kapitalną okazją, aby otworzyć wynik. Z kilku metrów trafił jednak w słupek. Jakub Łabojko odbił piłkę za krótko i dopadł do niej Tomasz Neugebauer, ale jego uderzenie wziął na siebie Łabojko i przyjezdni „zarobili” tylko rzut rożny.
O tym, że żółto-biało-niebiescy mieli problemy z kreowaniem sytuacji w pierwszej połowie najlepiej świadczy współczynnik xG. Do przerwy ten Motoru wynosił ledwie... 0,05.
Po wznowieniu gry od razu zrobiło się ciekawie. Po stracie Simona Khlan dostał piłkę w pole karne, ale ciut za mocną i uderzył zbyt lekko, a do tego prosto w bramkarza. 120 sekund później nie stuprocentową, a dwustuprocentową sytuację zmarnował Ndiaye. Senegalczyk dostał podanie od Ceglarza i stał sam przed pustą bramką. Jakimś cudem uderzył jednak z najbliższej odległości w poprzeczkę.
Za chwilę gospodarze mieli jeszcze rzut rożny, po którym główkował „Cegi”. Na posterunku był jednak golkiper rywali. Później mieliśmy trochę przerw ze względu na race, które odpalili kibice przyjezdnych. Na kolejną dobrą okazję trzeba było poczekać do 71 minuty. Bobcek wygrał walkę o powietrze i z pięciu metrów strzelił głową prosto w Rosę.
W końcówce doczekaliśmy się goli. W 78 minucie Filip Wójcik, który niedawno pojawił się na boisku wyłożył piłkę z prawej flanki do Wolskiego, a ten jeszcze lepiej przymierzył do siatki. Trzeba też docenić wcześniejsze podanie Mathieu Scaleta, który "uruchomił" na skrzydle Wójcika, a ten bez przyjęcia od razu wypatrzył Wolskiego. Szkoda tylko, że miejscowi zbyt długo się nie cieszyli.
Po akcji Camilo Meny ręką zagrał Mathieu Scalet i sędzia przyznał ekipie z Gdańska rzut karny. Trzeba dodać, że dopiero po interwencji VAR. Arbiter w końcu sam podbiegł do monitora i podyktował jedenastkę, którą wykorzystał Mena. Do końca Motor starał się o zwycięskiego gola, ale zostało 1:1.
Motor Lublin – Lechia Gdańsk 1:1 (0:0)
Bramki: Wolski (78) - Mena (86-z karnego).
Motor: Rosa – Stolarski (75 Wójcik), Bartos, Najemski, Luberecki, Łabojko (59 Scalet), Wolski, Simon (59 Sefer), Ndiaye (75 Król), Mraz (90+2 Wełniak), Ceglarz.
Lechia: Weirauch – Piła, Pllana, Olsson, Kałahur, Mena (90+8 Wendt), Neugebauer (90+8 Wójtowicz), Tsarenko (81 D' Arrigo), Khlan (81 Sezonienko), Bobcek, Viunnyk (82 Głogowski).
Żółte kartki: Łabojko, Luberecki - Sezonienko.
Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 13161.