GKS Bogdanka po zwycięstwie nad Dolcanem Ząbki wygrzebała się ze strefy spadkowej i traci już zaledwie trzy punkty do czwartej w tabeli Olimpii Grudziądz.
Zwycięstwa z GKS Katowice i Dolcanem Ząbki oraz wyjazdowy remis ze Stomilem Olsztyn sprawiły, że w Łęcznej wreszcie głęboko odetchnęli.
W sobotnim spotkaniu, mimo zwycięstwa, nie wszystko było jednak tak, jak wymarzyłby sobie trener Piotr Rzepka. Jego podopieczni zaczęli bardzo dobrze, szybko strzelili dwie bramki, ale nie wykorzystali okazji, żeby pójść za ciosem i za sprawą Veljko Nikitovicia zmarnowali rzut karny.
Goście błyskawicznie odpowiedzieli trafieniem Dariusza Zjawińskiego. Niewiele brakowało, a powtórzyłby się dramatyczny scenariusz, doskonale znany ze spotkań z Miedzią Legnica, Okocimskim Brzesko i Arką Gdynia, gdy mimo dobrej gry, punkty wymykały się w drugiej połowie.
Powodów do zadowolenia na ten moment jest jednak więcej. Cieszy szczególnie powrót do wysokiej dyspozycji Sebastiana Szałachowskiego, który strzelił gola w drugim kolejnym meczu. Przeciwko Dolcanowi był bardzo aktywny przez całe spotkanie, a szczególnie w końcówce, gdy to na jego barkach spoczęła odpowiedzialność za akcje ofensywne.
„Szałach” szarpał skrzydłami, szukał okazji do powiększenia dorobku bramkowego, udowadniając tym samym, że nadrobił już zaległości treningowe i jest gotowy do gry przez pełne 90 minut.
Cieszy też, że łęcznianie z Katowicami oraz Dolcanem zdołali przełamać passę dwóch goli, traconych w każdym spotkaniu. Najwyższa pora, żeby zagrać na zero z tyłu.
Za niespełna dwa tygodnie do zajęć powinni wrócić kontuzjowani Michał Zuber i Michał Renusz, którzy z pewnością jeszcze bardziej ożywią grę jedynego pierwszoligowca z naszego regionu.