Piłkarze Wisły złapali w ostatnich tygodniach niesamowity gaz. W poprzedniej serii gier łatwo poradzili sobie z wiceliderem tabeli II ligi pokonując Energetyk ROW Rybnik 4:2. W sobotę poszli za ciosem i tym razem ograli na wyjeździe… pierwszy zespół – Stal Stalowa Wola, także 4:2.
Już w 10 minucie wynik otworzył niezawodny Jarosław Niezgoda, który świetnie zachował się w sytuacji sam na sam z bramkarzem rywali i efektownym lobem trafił na 0:1.
Dla wychowanka „Dumy Powiśla” był to piąty mecz z rzędu, w którym wpisuje się na listę strzelców.
Radość gości trwała jednak jedynie około kwadransa. Szybko do wyrównania doprowadził Łukasz Sekulski z rzutu karnego.
W kolejnych fragmentach długo utrzymywał się remis. Przyjezdni dwa ciosy zadali w samej końcówce pierwszej odsłony. Najpierw Maciej Machalski wykorzystał jedenastkę (podyktowana po faulu bramkarza Stali na Konradzie Nowaku), a kilka chwil później prowadzenie puławian podwyższył Arkadiusz Maksymiuk.
Tuż po przerwie zrobiło się nerwowo, bo Sekulski szybko zdobył kontaktowego gola. Wydawało się, że podopieczni trenera Bohdana Bławackiego mogą mieć problemy z dowiezieniem do końca korzystnego rezultatu, bo gospodarze rzucili się do szaleńczych ataków.
Po godzinie gry rywali uspokoił jednak Niezgoda. Znowu dostał bardzo dobre podanie, stanął oko w oko z golkiperem przeciwnika i z zimną krwią po raz drugi posłał piłkę do siatki.
Rezultat nie uległ już zmianie i piłkarze Wisły znowu mieli duże powody do radości.
Stal Stalowa Wola – Wisła Puławy 2:4 (1:3)
Bramki: Sekulski (24-karny, 48) – Niezgoda (10, 60), Machalski (45-karny), Maksymiuk (45+3).
Wisła: Penkowec – Edwards, Budzyński, Pielach, Fedoriw, Lisiecki (79 Sedlewski), Machalski (55 Litwiniuk), Maksymiuk, Szczotka (90 Kalita), Niezgoda, Nowak (85 Raphael Carioca).