Walczący w tym sezonie o awans na zaplecze PKO BP Ekstraklasy piłkarze Górnika w fatalnym stylu zainaugurowali rundę wiosenną. Bardzo szybki, zimny prysznic przyszedł w Toruniu, gdzie tamtejsza Elana rozbiła zielono-czarnych aż 5:0.
Takiej inauguracji rundy wiosennej kibice Górnika nie zakładali chyba w najczarniejszych scenariuszach. Zespół, który jesienią słynął z dobrej gry na wyjazdach, a przy tym tracił mało bramek dostał tęgie lanie i w fatalnych nastrojach wrócił do Łęcznej. A kibice po raz kolejny w marcu musieli przełknąć gorzką pigułkę. – Byłem w sobotę w Toruniu i przeżyłem mocno to spotkanie. Jesienią drużyna była monolitem i dzięki temu wygrywała mecze. Natomiast na inaugurację rundy wiosennej zawiedliśmy ponosząc sromotną porażkę – przyznaje Piotr Sadczuk, prezes Górnika.
Niemal rok temu zielono-czarni zostali rozgromieni przez Olimpię Grudziądz. Przegrali wówczas na boisku rywali aż 1:6. I praktycznie do końca sezonu nie mogli się już pozbierać. Co ciekawe, tydzień później w Łęcznej ich rywalem był Widzew Łódź (mecz zakończył się bezbramkowym remisem).
Sympatycy zielono-czarnych przeżywają tym samym swoiste deja vu. Po klęsce w Toruniu piłkarzy Górnika czeka domowa potyczka z nie kim innym jak właśnie czterokrotnym mistrzem Polski. Oba feralne mecze – tegoroczny z Elaną i zeszłoroczny z Olimpią pamięta doskonale kilku zawodników z Łęcznej. Mowa o Krystianie Wójciku, Aronie Stasiaku, Tomaszu Midzierskim, Pawle Sasinie (który jednak mecz z Elaną obejrzał z ławki rezerwowych) i Patryku Rojku. Kibice mają jednak nadzieję, że tym razem dalsza część sezonu potoczy się zupełnie inaczej i że spotkanie w Toruniu było jedynie wypadkiem przy pracy.
– Rozmawiałem z piłkarzami zaraz po spotkaniu z Elaną. Następnie doszło do dokładnej analizy tego co się wydarzyło przez sztab szkoleniowy. Zaliczyliśmy falstart i musimy się podnieść po ostatniej porażce. Terminarz nam tego nie ułatwia, ale z kim byśmy nie grali – doskonale wiemy, że w każdym meczu o punkty będzie trudno. A żeby je zdobyć trzeba pokazać na boisku nie tylko dobrą grę, ale i charakter. Wszystko bowiem weryfikuje boisko – mówi Sadczuk.
Mimo bolesnej porażki Leandro i spółka po inauguracyjnej kolejce utrzymali drugie miejsce w tabeli. Wszystko dzięki remisowi GKS Katowice z Błękitnymi Stargard (2:2). Z kolei wspomniany Widzew, zdołał uciec łęcznianom tylko na jedno „oczko”, bo na swoim stadionie również podzielił się punktami z Olimpią Elbląg (2:2). Tym samym niedzielny mecz z ekipą z Łodzi będzie spotkaniem o fotel lidera.