W minioną sobotę było duże rozczarowanie. Motor tylko zremisował u siebie z Sołą Oświęcim 1:1. Piłkarze Mariusza Sawy w niedzielę będą mieli okazję się zrehabilitować. Tym razem zmierzą się na wyjeździe ze Spartakusem Daleszyce (godz. 17)
Kiedy kibice Motoru spoglądali w terminarz spodziewali się, że ich pupile przejdą przez pierwsze trzy kolejki, jak burza. Tymczasem żółto-biało-niebiescy zdobyli pięć punktów. Najlepiej zagrali na inaugurację w Radzyniu Podlaskim, ale tylko zremisowali tam 1:1. Dwa kolejne występy to trochę dobrych momentów, ale i sporo męczarni zarówno w Świdniku, jak i u siebie przeciwko ostatniemu rywalowi. Soła Oświęcim długo była tłem dla Motorowców, ale w końcówce najpierw wyrównała, a później mogła nawet wygrać.
Po końcowym gwizdku trener Sawa przyznawał, że jego zespół nie jest jeszcze w optymalnej dyspozycji. – Chcemy być w czołówce, ale problem jest w tym, że mamy praktycznie nowy zespół. Nie wszyscy są przygotowani do sezonu tak jak powinni. Niektórzy zawodnicy, zwłaszcza ci bardziej doświadczeni długo nie grali – wyjaśniał szkoleniowiec ekipy z Lublina.
– Na pewno tej drużynie potrzeba czasu. Ciężko mi powiedzieć kiedy zaskoczymy. Robimy wszystko, żeby tak było, ale na razie jest ciężko. Na treningu wygląda to dosyć pozytywnie, ale gdy przychodzi mecz to nie wiem, co się dzieje. Może niektórym przeszkadza presja? Chociaż staramy się ją zdejmować z piłkarzy. Na dzień dzisiejszy Motorowi jest bardzo ciężko – dodawał opiekun żółto-biało-niebieskich.
Najbliższy rywal do tej pory uzbierał trzy „oczka”. Pokonał beniaminka z Sieniawy, a po za tym przegrał w Krakowie z Hutnikiem (1:2) i ostatnio dostał lanie w Kraśniku (0:5). Daleszyce to jednak trudny teren. Co prawda Motor wygrał tam oba spotkania, ale za każdym razem o sukcesie decydowała końcówka meczu. W marcu 2017 roku długo utrzymywał się remis 1:1. Dopiero w doliczonym czasie gry dobrze wykonany rzut karny zapewnił gościom zwycięstwo 2:1. W poprzednim sezonie do 85 minuty znowu było 1:1, ale w ostatnich minutach o wygranej zespołu z Lublina przesądziły bramki: Konrada Nowaka i Kamila Majkowskiego. I skończyło się wynikiem 3:1.
Jak będzie teraz? – Zakładaliśmy sobie przed sezonem, że będziemy chcieli wygrywać w każdym kolejnym spotkaniu. Na razie nie do końca nam to wychodzi. Zaczęliśmy rozgrywki, jak zaczęliśmy i mam nadzieję, że w następnym meczu się zrehabilitujemy – mówi Michał Wołos. – Na pewno trzeba się przyjrzeć straconej przez nas bramce z sobotniego meczu z Sołą. W podobny sposób dostaliśmy gola także w Radzyniu Podlaskim. Musimy zrobić dokładną analizę i wyeliminować błędy – dodaje obrońca Motoru.