ROZMOWA Z Piotrem Darmochwałem, nowym zawodnikiem Motoru Lublin
Jak można ocenić sparing z Legionovią Legionowo, który rywale wygrali 2:1?
– Jak to się mówi pierwsze koty za płoty. To był dla nas pierwszy mecz kontrolny, a w takiej sytuacji mniej się patrzy na wynik, bardziej na grę. Za nami dopiero tydzień treningów, ale kolejne dni zapowiadają się ciężej. Dlatego ja do wyniku nie przywiązywałbym zbyt dużej uwagi. Mamy nowy zespół, dopiero się zgrywamy. Mamy nadzieję, że w lidze nie tylko będziemy grali lepiej, ale i że będziemy osiągali lepsze rezultaty.
Prowadziliście do przerwy, ale w krótkim odstępie czasu drugiej odsłony straciliście dwie bramki. Obu chyba można było uniknąć...
– Szkoda goli, oczywiście. Każdy mecz kontrolny, czy już spotkanie o punkty rozgrywa się po to, żeby wygrać. Niestety, po przerwie spisaliśmy się trochę gorzej. Powtarzam jednak, że mamy wielu nowych chłopaków w drużynie, było sporo testów, dlatego nie ma się co martwić. To była po prostu jednostka treningowa, która na pewno przyniesie sporo pozytywnych wniosków.
Długo się pan zastanawiam nad ofertą Motoru? To w końcu tylko III liga...
– Miałem oferty także z II ligi, ale szczerze mówiąc decydujący był fakt, że jestem od jakiegoś czasu związany z Lubelszczyzną. Chciałem tutaj zostać. Pojeździłem już trochę po świecie. I prawdę mówiąc specjalnie się nie zastanawiałem. Z prezesem Leszkiem Bartnickim szybko doszliśmy do porozumienia. Mam nadzieję, że to będzie dla mnie dobry krok i że zarówno ja będę zadowolony z tej współpracy, jak i klub ze mnie, a kibice z mojej gry.
Rozmawiacie już o tym, co możecie osiągnąć w nowym sezonie? O awansie nikt już głośno nie mówi...
– Nie skupiałbym się nad czymś takim, zwłaszcza w momencie, w którym jesteśmy. Trzeba zbudować najpierw fajną drużynę, kolektyw. Na razie nie ma sensu mówić o awansie. Najpierw trzeba się skupiać na każdym kolejnym meczu, pokonywać te małe przeszkody, a cel przyjdzie sam.
Przygoda z Wisłą Puławy nie zakończyła się dla pana zbyt dobrze. Z jakiego powodu rundę wiosenną spędził pan w drugiej drużynie?
– Rzeczywiście. Wylądowałem w zespole rezerw, gdzie w kilkunastu występach zdobył 24, a może 26 goli. To nie ma już większego znaczenia. A jaki był powód? Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Wykonywałem swoją pracę najlepiej, jak umiałem. Przyszedł jednak do klubu trener, który nie widział mnie w zespole. To była jego decyzja. Takie rzeczy się jednak zdarzają, ja jestem teraz w Motorze i na pewno staram się patrzeć w przyszłość, a nie na to co było.