Rozmowa z Radosławem Adamczykiem, trenerem Lublinianki
- Chyba wszyscy byli w sobotę zaskoczeni, że w podstawowym składzie Lublinianki pojawił się Tomasz Brzyski…
– Tomek przyznał, że chce jeszcze pomóc na boisku. I chyba jego występ można zaliczyć na duży plus, nawet mimo tego groźnego zdarzenia na początku drugiej połowy. Karetka przyjechała, lekarz obejrzał ranę, ale skończyło się tylko na opatrunku. Drugiego dnia był trochę obolały, ale mimo że wszystko wyglądało paskudnie, to wielkich konsekwencji nie było.
- „Brzytwa” jeszcze pojawi się na boisku czy to był tylko jednorazowy przypadek?
– Trudno powiedzieć. Ja nie chcę go namawiać, to będzie jego decyzja. Jeżeli będzie chciał nam znowu pomóc, to chyba każdy będzie za. Mieć tak doświadczonego zawodnika, który zagrał prawie 300 meczów w ekstraklasie, wystąpił w europejskich pucharach czy reprezentacji Polski? Grzechem byłoby nie skorzystać z jego doświadczenia. Czy na boisku czy w szatni, to wielka pomoc dla tych młodych chłopaków, ale dla mnie jako trenera również. Dużo rozmawiamy i nie tylko zawodnicy, ale i ja czerpiemy z tego doświadczenia Tomka, ile się da.
- Remis z Chełmianką odebraliście jako nagrodę za zaangażowanie na 120 procent?
– Na pewno to fajny wynik. Nie ukrywajmy jednak, że jest dużo rzeczy do poprawy. Zrobiłem głębszą analizę i na pewno będziemy o tym rozmawiać z chłopakami. Chełmianka była lepsza, miała więcej sytuacji, ale na pewno niezbyt klarownych. Punkt na pewno jest jednak cenny dla tego zespołu. Wiadomo, że wychodzi się na murawę, żeby wygrać, ale wszyscy zdają sobie sprawę, w jakiej jesteśmy sytuacji. Drużyna ma dużo pokory i wie, że tylko ciężką pracą można coś osiągnąć. Chłopcy wywalczyli ten remis, szanujemy go i pracujemy dalej, bo wiadomo, z kim zagramy teraz.
- No właśnie, przed wami wyjazd do lidera – Wieczystej Kraków…
– Co można powiedzieć? Na pewno się nie przestraszymy. Wiemy, że po drugiej stronie nie będzie brakowało znanych nazwisk, ale będziemy mieli swój plan na ten mecz. Pracujemy ciężko i chcemy z meczu na mecz się poprawiać, na pewno damy z siebie wszystko i powalczymy, na ile będzie nas stać.
- Jak pan w ogóle ocenia początek tak młodego zespołu w III lidze? Chyba jednak wszyscy spodziewali się dużo gorszych wyników…
– Szczerze mówiąc sam dostawałem wiele niemiłych wiadomości przed pierwszym meczem. Teraz sytuacja się zmieniła, kibice trzymają kciuki i to nie tylko w Lublinie. Chłopaki otrzymali sporo pochwał, dlatego cieszymy się, że odbiór jest dobry. Sam byłem sceptycznie nastawiony do tego wszystkiego, bo wiadomo, że w klubie działy się ostatnio różne rzeczy. Nawet nie mieliśmy normalnego okresu przygotowawczego z tymi chłopcami, a tego żałuję najbardziej, bo można było wypracować pewne rzeczy. Jestem tym bardziej dumny z chłopaków, zostawiają na boisku serducho, a nawet więcej. Co będzie dalej, to zobaczymy, ale mam nadzieję, że historia tego klubu nie zostanie zmarnowana. Przecież tutaj pracowali wybitni trenerzy z Kazimierzem Górskim na czele, z Lublinianki wywodzi się kilku olimpijczyków. Nie można tego zaprzepaścić i mam nadzieję, że nastąpią teraz lepsze czasy dla tego klubu.