Ciekawa ostatnia kolejka rundy zasadniczej w grupie pierwszej. Orlęta Łuków od 40 minuty meczu z Lewartem Lubartów grały w… dziewiątkę. Mimo to drużyna Macieja Sygi napędziła rywalom stracha i przegrała tylko 1:2.
W 15 minucie Jakub Rybka ratował się w trudnej sytuacji faulem i nieprzepisowo zatrzymał rywala. A że ten znalazłby się w sytuacji sam na sam, to sędzia nie miał wyjścia, jak wyrzucić zawodnika gospodarzy z boiska. Sytuacja powtórzyła się w 40 minucie, kiedy w podobnych okolicznościach z boiska wyleciał Rafał Jaworski.
Lewart z drugiej sytuacji skorzystał, bo z rzutu wolnego na 0:1 trafił Aleks Aftyka. Wydawało się, że kwestia trzech punktów jest rozstrzygnięta. A tymczasem, w 55 minucie świetna kontra gospodarzy, w trakcie której Orlęta wymieniły od swojej bramki osiem podań zakończyła się golem na 1:1 autorstwa Patryka Kierepki. Podrażnieni goście zaczęli od środka i błyskawicznie zdobyli drugą bramkę, tym razem za sprawą Łukasza Najdy. Do końcowego gwizdka wynik pozostawał jednak sprawą otwartą, bo przyjezdni nie potrafili zamknąć spotkania.
– Szkoda, że ten cały wysiłek, który chłopaki włożyli w mecz nie został nagrodzony punktem, bo na niego zasłużyliśmy. Jestem naprawdę dumny z drużyny, bo w dziewiątkę graliśmy nawet nie, jak równy z równym, ale nawet, jak piłkarsko lepszy zespół. Taka jest jednak piłka, bardzo brutalna i nie byliśmy w stanie wyrównać po raz drugi. Szkoda tej szybko straconej bramki – mówi Maciej Syga, trener ekipy z Łukowa.
Głęboko odetchnął Grzegorz Białek, opiekun Lewartu. – Dobrze, że wygraliśmy, ale na pewno powinniśmy znacznie wcześniej zamknąć to spotkanie. Rywale grali bardzo ambitnie i napsuli nam sporo krwi – wyjaśnia szkoleniowiec.
W najlepszej sytuacji, jeżeli chodzi o uniknięcie spadku jest Powiślak. Drużyna Radosława Muszyńskiego pokonała w ostatniej kolejce Opolanina 1:0 i celnym strzale z rzutu karnego Jarosława Milcza. W efekcie, ma na koncie 25 punktów, sześć więcej od drugiego w grupie spadkowej Górnika II i siedem od kolejnych ekip w stawce.
Niespodziewanie dwa punkty straciła Stal Poniatowa, która w niedzielę tylko zremisowała u siebie z Górnikiem Łęczna. Podopieczni Konrada Szmyrgały w pierwszej połowie zmarnowali cztery bardzo dobre okazje, w drugiej przynajmniej cztery kolejne. A zielono-czarni niedługo po wznowieniu gry objęli prowadzenie. Stal goniła, goniła i wreszcie w 88 minucie wyrównała po golu Jakuba Barana. Biorąc jednak pod uwagę, że w poprzednich dwóch meczach w tym roku beniaminek pokonał: Huragana 1:0 i Lewart 4:2 na pewno tym razem w Poniatowej mieli spory niedosyt.
– To był mecz niewykorzystanych szans, mieliśmy mnóstwo okazji, a przeciwnik dwa razy wybijał piłkę z pustej bramki. Szkoda straconych punktów, ale trzeba szanować ten jeden, bo udało się go uratować w końcówce. Szkoda, że nic wcześniej nie wpadło, bo to spotkanie powinno być rozstrzygnięte po 45 minutach – wyjaśnia trener Szmyrgała.
Bug Hanna niespodziewanie prowadził w Lublinie z Motorem II. W 41 minucie na 0:1 trafił Mateusz Chwedoruk. Podrażnieni gospodarze jeszcze przed przerwą odpowiedzieli bramkami: Macieja Baryły i Jakuba Szuty. A po zmianie stron dołożyli trzy kolejne gole i ostatecznie wygrali 5:1.
WYNIKI 18. KOLEJKI
Świdniczanka Świdnik – Huragan Międzyrzec Podlaski 3:0 (Pielach 55, Skoczylas 74, Kotowicz 85) * Orlęta Łuków – Lewart Lubartów 1:2 (Kierepka 55 – Aftyka 41, Najda 56) * Stal Poniatowa – Górnik II Łęczna 1:1 (Baran 88 – Żabiński 56) * Powiślak Końskowola – Opolanin 1:0 (Milcz 31) * Motor II Lublin – Bug Hanna 5:1 (Baryła 42, Wójcik 44, 68, Szuta 74, 82 – Chwedoruk 41).