Kiedy bramkarz broni dwa rzuty karne w jednym meczu, to zazwyczaj zostaje bohaterem. Inaczej było w sobotnim starciu Lublinianki z Hetmanem Zamość. Patryk Dombromilski odbił pierwszy strzał z „wapna”, ale przy dobitce był bezradny. I chociaż w końcówce, przy drugiej jedenastce złapał już piłkę, to goście i tak przegrali 0:2.
Spotkanie fatalnie zaczęło się dla Hetmana. Już w 127 sekundzie Piotr Pacek wpisał się na listę strzelców, a gola dla ekipy z Wieniawy trzeba uznać za bardzo przypadkowego. Przemysław Kanarek posłał z prawego skrzydła „zawiesinkę” w pole karne, a tam wydawało się, że bez problemów futbolówkę wybije Filip Zakrzewski. Pechowo trafił jednak w Packa, który długo nie myślał co zrobić, tylko po ziemi uderzył do siatki.
W siódmej minucie powinno być 1:1. Zakrzewski świetnie zagrał w szesnastkę do wbiegającego tam Patryka Miedźwiedzia. Kapitan Hetmana w sytuacji sam na sam, jakimś cudem z pięciu metrów nie trafił nawet w bramkę.
W kolejnych fragmentach jedni i drudzy mieli swoje szanse. Mateusz Chodacki naciskany przez rywala uderzył tuż nad spojeniem słupka z poprzeczką. Po drugiej stronie boiska sam na sam z Patrykiem Dobromilskim znalazł się Pacek, ale piłka odbiła mu się od kolana i zamiast groźnej sytuacji zawodnik gospodarzy zarobił „żółtko” za próbę wymuszenia rzutu karnego. W 41 minucie Lublinianka przeprowadziła ładną akcję prawym skrzydłem. Zabrakło tylko ostatniego podania, bo bramka była już pusta jednak nie udało się dostarczyć piłki do Bartłomieja Konecznego. Niedługo później ten gracz stanął oko w oko z bramkarzem przyjezdnych, ale ten pojedynek przegrał.
W drugiej połowie golkiper zespołu z Zamościa obronił dwa rzuty karne, ale to nie wystarczyło, żeby Hetman wywalczył w Lublinie nawet punkt. W 64 minucie jedenastkę wywalczył Mikołaj Jagodziński. Kanarek strzelił w Patryka Dobromilskiego, ale bardzo szczęśliwie piłka do niego wróciła i za drugim podejściem nie miał już problemów z umieszczeniem jej w siatce.
W 81 minucie faulowany w szesnastce przyjezdnych był Jakub Wadowski. Tym razem z „wapna” strzelał Pacek, ale bramkarz nie dał rywalom szansy na dobitkę, bo złapał piłkę. W końcówce podopieczni Daniela Koczona mogli zdobyć kolejne gole, ale ich strzały w niezłych sytuacjach były blokowane.
– Cały czas pracujemy nad skutecznością, bo nawet w pierwszej połowie były dobre akcje do linii końcowej i brakowało kropki nad i, w postaci dokładnego wycofania. Z przebiegu gry mecz pod nasze dyktando, ale przeciwnik był ciężki. Bramkarz Hetmana pokazał dużą klasę, fajnie, że Przemek dobił karnego, bo mogłaby się zrobić nerwówka. Mecze są nieobliczalne, wystarczy chwila zawahania i można stracić gola – ocenia popularny „Koczi”.
– Przed meczem była pełna mobilizacja, jednak w pierwszych minutach dajemy się zaskoczyć przez błąd w wybiciu i mamy 1:0 dla Lublinianki. Reakcja zespołu na straconą bramkę była dobra, przejęliśmy inicjatywę i raz po raz atakowaliśmy bramkę Lublinianki, ale brakowało nam skutecznego wykończenia, bo okazje były. W drugiej połowie mamy dwie dobre sytuacje, ale znów brakło dokładnego ostatniego podania. Po tych sytuacjach Lublinianka miała swoje szanse i po rzucie karnym tracimy drugiego gola – mówi na klubowym facebooku Robert Wieczerzak.
Lublinianka Lublin – Hetman Zamość 2:0 (1:0)
Bramki: Pacek (3), Kanarek (64).
Lublinianka: Ciołek – Misiurek, Kanarek, Bedara, Niegowski, Leszczyński (58 J. Wadowski), Jagodziński, Sobstyl (90+2 Knapp), Misztal, Koneczny (80 Świeboda), Pacek.
Hetman: P. Dobromilski – Zakrzewski (73 Herda, 87 Denkiewicz), Serdiuk, Wołoch, D. Dobromilski (73 Kycko), Miedźwiedź (78 Łapiński), Baran (66 Tomasiak), Chodacki, Gierała (66 Vystovki), Kushch-Vasylyshyn, Anes.