Przynajmniej od kilku dni pojawiały się plotki, że rozgrywki w niższych ligach mogą zostać przerwane z powodu coraz większej liczby zachorowań na koronawirusa. Lubelski Związek Piłki Nożnej zapewnia jednak, że nie ma takiego tematu i mecze przynajmniej na razie będą rozgrywane zgodnie z planem.
Ostatnio w niższych ligach piłkarskich w naszym regionie pojawiły się pozytywne wyniki testów na koronawirusa.
W IV lidze z tego powodu nie odbyły się mecze: Opolanin Opole Lubelskie – Orlęta Łuków, Tomasovia Tomaszów Lubelski – Unia Hrubieszów oraz Świdniczanka Świdnik Mały – Kłos Gmina Chełm.
Nie ma jednak żadnych rozmów, czy planów odnośnie zawieszenia rozgrywek. – Gramy dalej. Zresztą, sami nie będziemy podejmować takiej decyzji. Nie jest wykluczone, że tak się stanie, ale nie mamy wpływu na postanowienia rządu – mówi Konrad Krzyszkowski, przewodniczący Wydziału Gier LZPN.
– W przypadku decyzji administracyjnej będziemy mieli podstawy do zweryfikowania rozgrywek. A jeżeli sami zdecydujemy, że zawieszamy mecze, to musielibyśmy anulować sezon 2020/2021 – dodaje Krzyszkowski.
Przyznaje też, że takie głosy nie dotarły do związku. – Nic na ten temat nie słyszałem, żaden związek nie podejmuje takich decyzji. Można znaleźć badania, że ryzyko zarażenia na boisku jest mniejsze niż chociażby w sklepie. Oczywiście na bieżąco monitorujemy sytuację i wiadomo, że pojawiają się pojedyncze przypadki zachorowań w klubach. W takich sytuacjach niektóre spotkania będą odwoływane. Rząd i tak zminimalizował już ryzyko, kiedy zdecydował o zamknięciu trybun. Teraz na stadionach spotykają się tak naprawdę tylko zawodnicy – dodaje przewodniczący Wydziału Gier LZPN.
Już w weekend pytaliśmy trenerów kilku drużyn, czy jest coś na rzeczy w plotkach o zawieszeniu rozgrywek. – Rzeczywiście, słyszałem takie głosy, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Wolelibyśmy grać, bo dobrze nam idzie. Z drugiej strony trzeba będzie się dostosować – wyjaśnia Piotr Moliński, opiekun Victorii Żmudź.
– Sytuacja jest, jaka jest. Obostrzenia są coraz większe, a my musimy się przygotować na wszystko. Czy to była ostatnia kolejka w tym roku? Ja był bym za tym, żeby grać, jak najdłużej. Wiadomo jednak, że nie będziemy mieli wpływu na decyzje z góry – mówi Łukasz Gieresz, szkoleniowiec Granitu Bychawa.
W środę do treningów wrócili piłkarze Tomasovii, którzy w ostatnich dniach przebywali na kwarantannie. – Dostaję sporo pytań, czy najbliższy mecz z Victorią się odbędzie. Odpowiadam, że gramy, bo nic nie wiem na temat przerwania rozgrywek i normalnie przygotowuję drużynę na najbliższe spotkanie – wyjaśnia Paweł Babiarz, trener niebiesko-białych.
Jak wygląda sytuacja z koronawirusem w jego zespole? – Wszystko jest pod kontrolą. Zawodnik, który ma pozytywny wynik testu jest odizolowany od drużyny, ale czuje się dobrze i nie ma żadnych większych objawów – dodaje szkoleniowiec Tomasovii. Jego podopieczni w sobotę zagrają w Żmudzi. A to oznacza, że dojdzie do meczu na szczycie grupy drugiej IV ligi.
– Jest lekki dyskomfort z tego powodu, że byliśmy na kwarantannie akurat przed meczem z wiceliderem. Skoro chcemy jednak grać w trzeciej lidze, to musimy sobie radzić z takimi sytuacjami. Jeżeli nam się nie uda, to znaczy, że nie jesteśmy jeszcze gotowi, żeby występować w wyższej lidze – przyznaje Paweł Babiarz.
Niebiesko-biali dopiero w piątek dowiedzieli się, że w zespole pojawił się przypadek koronawirusa. Dlatego zdążyli odbyć normalny trening. A to oznacza, że uciekł im tylko jeden mecz ligowy. – Jeden mecz i może rozruch, bo poza weekendem byliśmy wyłączeni w poniedziałek i wtorek. Ostatni kontakt z zawodnikiem, który miał pozytywny wynik mieliśmy 10 października, dlatego kwarantanna skończyła się nam we wtorek. Dużo nie straciliśmy, a może ten odpoczynek pomógł nam w regeneracji? Jestem dobrej myśli, ale wszystko zweryfikuje boisko – zapewnia opiekun Tomasovii.