Inauguracja rundy wiosennej na Wieniawie na pewno dostarczyła kibicom sporej dawki emocji. Na jesieni KS Cisowianka Drzewce doznał tylko jednej porażki. A od soboty ma już na koncie dwie, bo Lublinianka rzutem na taśmę jednak wydarła rywalom trzy punkty po bramce z… 95 minuty.
Goście szybko stracili swojego najlepszego strzelca. Karol Kalita, który przecież dla Lublinianki strzelał gole w III lidze tuż po kwadransie opuścił murawę, z powodu kontuzji mięśnia dwugłowego. Już przed pierwszym gwizdkiem narzekał na uraz, ale chciał spróbować. Niestety, nie wytrwał na murawie zbyt długo.
Inicjatywa była po stronie gospodarzy, którzy oddali kilka strzałów. Na 0-1 w 36 minucie powinien jednak trafić Jakub Cielebąk, który jakimś cudem z bliska posłał piłkę tuż obok słupka. W końcówce dobrą szansę zmarnował jeszcze Krystian Kobus. Zanim sędzia zakończył pierwszą część spotkania, piłkarze Marcina Zająca pokazali, że stałe fragmenty gry będą ich mocną stroną.
Najpierw po centrze z rzutu wolnego Huberta Giletycza świetnie głową uderzył Jarosław Milcz, ale jeszcze lepiej spisał się Jakub Długosz. Po chwili Giletycz posłał kolejne podanie w pole karne, tym razem spod chorągiewki, a niewiele zabrakło, aby piłkę do siatki wpakował Piotr Pacek.
Po przerwie ekipa z Wieniawy ruszyła do natarcia. Już w pierwszej akcji ofensywnej wychodziła dwóch na dwóch. Można było wycisnąć z tego ataku zdecydowanie więcej, a miejscowi zarobili tylko rzut rożny. Kwadrans między 50, a 65 minutą był bardzo bogaty w sytuacje i to z obu stron. Dwa razy próbował Milcz, ale bez powodzenia. Szansę na rehabilitację miał też Cielebąk. W 56 minucie głośne „jest” wreszcie mogli wykrzyczeć kibice Lublinianki.
Giletycz po raz kolejny posłał świetną centrę w szesnastkę rywali. „Pusty przelot” zaliczył Długosz, a akcję idealnie zamknął Maciej Skrzypek, który wpakował piłkę do „pustaka”.
Bramka dodała gospodarzom skrzydeł i w kolejnych minutach powinno być po meczu. Najlepszą okazję zmarnował Milcz, którego uderzenie tuż sprzed bramki wybił jeden z obrońców Cisowianki. Goście wreszcie zaczęli się jednak budzić i Mateusz Wójcicki musiał się mocno postarać, żeby odbić „główkę” Michała Rucińskiego. Golkiper w tej sytuacji był górą, ale w 73 minucie mógł zachować się lepiej. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego odbił tylko futbolówkę i to wprost na głowę Adriana Dudkowskiego, który doprowadził do remisu.
Wyrównująca bramka całkowicie zmieniła obraz gry. To drużyna Łukasza Gizy przejęła inicjatywę. I mogła nawet przechylić szalę na swoją stronę. Nie brakowało też kontrowersji. W 80 minucie najpierw Maciej Misiurek uratował skórę Wójcickiemu, bo odbił strzał Kobusa. Po chwili wydawało się, że bramkarz sprokurował rzut karny. Przyjezdni mocno protestowali, ale arbiter nie dopatrzył się przewinienia. 180 sekund później Kobus wpakował piłkę do siatki, ale gol nie został uznany, z powodu spalonego.
W samej końcówce też było bardzo nerwowo. Najpierw Kacper Kopyciński wyleciał z boiska po ostrym ataku na Skrzypka. W czwartej dodatkowej minucie, w polu karnym szarżował Patryk Knapp i wywalczył jedenastkę.
A trzeba pamiętać, że w sparingach Lublinianka pudłowała z „wapna” trzy razy z rzędu. Odpowiedzialność wziął na siebie najbardziej doświadczony – Przemysław Kanarek. Szczęście wyraźnie sprzyjało gospodarzom, bo obrońca przymierzył w słupek, ale piłka trafiła w plecy Długosza i wylądowała w siatce.
Lublinianka Lublin – KS Cisowianka Drzewce 2:1 (0:0)
Bramki: Skrzypek (53), Długosz (90+5-samobójcza) – Dudkowski (73).
Lublinianka: Wójcicki – Misiurek, Kanarek, Zbiciak, Giletycz, Duda, Poleszak (81 Knapp), Skrzypek, Skrzycki (72 Szymecki), Milcz (90 J. Wadowski), Pacek (76 Neckar).
Cisowianka: Długosz – Figiel, Antoniak, Kopyciński, Lalak (68 Pięta), Wankiewicz (71 Konc), Zdunek, Cielebąk, Kobus (90 Pacocha), Szczotka (58 Dudkowski), Kalita (19 Ruciński)
Czerwona kartka: Kopyciński (Cisowianka, 90+4, za faul).
Sędziował: Michał Siarka (Chełm).