Te mistrzostwa miały wyglądać inaczej w naszym wykonaniu. Zawiedliśmy i planu sportowego, jakim był awans co najmniej do drugiej rundy, nie zrealizowaliśmy – przyznał drugi trener piłkarskiej reprezentacji Polski Maciej Skorża. Mimo to Paweł Janas nie zamierza składać rezygnacji.
– Mam ochotę nadal pracować z kadrą. Nie podam się do dymisji – podkreśla selekcjoner. – Nasz udział w mundialu jeszcze się nie skończył. Został mecz z Kostaryką. – Trener Janas w ciągu dwóch tygodni przedstawi raport, w którym opisze przygotowania do MŚ i oceni występy poszczególnych piłkarzy – powiedział prezes PZPN Michał Listkiewicz. Dodał, że sam też nie ma zamiaru podać się do dymisji. Decyzja zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej będzie znana 14 lipca.
„Biało-czerwoni” w dwóch meczach nie zdobyli ani jednego punktu, nie strzelili również gola. Dokonała tego „autorska reprezentacja” Janasa, jak ją powszechnie nazwano po ogłoszeniu nominacji. Nominacji, o których nie wiedzieli nawet najbliżsi współpracownicy. W 23-osobowej kadrze zabrakło Jerzego Dudka, Tomasza Frankowskiego czy Tomasza Kłosa. Pojechali za to Łukasz Fabiański, Piotr Giza czy Dariusz Dudka. – Biorę odpowiedzialność na siebie – stwierdził „Janosik”. Zaufał swojej intuicji i szczęściu, które kilka razy wyraźnie mu sprzyjało. Najpierw udało się wylosować łatwą grupę eliminacyjną, w której mocna była tylko Anglia. Tak samo fart dopisał przy ustalaniu grup mistrzostw świata: Niemcy, Ekwador i Kostaryka.
Pamiętając o rozbudzonych nadziejach przed czterema laty, tym razem nikt nawet nie marzył o podium na mundialu. Wyjście z grupy było szczytem marzeń, niestety, ukrytym wysoko w chmurach. Polacy źle zagrali z Ekwadorem, choć po meczu nie brakowało osób, które próbowały wmawiać co innego. Tak jak nie brakowało fachowców i ekspertów, którzy starali się przekonać kibiców, że ich oczekiwania były zbyt wybujałe. Że przecież Polska to nie Brazylia lub Argentyna. I że ogromnym sukcesem był już wyjazd na mistrzostwa świata. A z Niemcami pokazaliśmy, że jednak potrafimy.
Ludziom rządzącym polskim futbolem, tworzącym obiegowe opinie, występującym w telewizji wydaje się, że mają do czynienia z frajerami i dyletantami. Mówiąc takie rzeczy, prezentują niespotykaną (poza polityką) arogancję. A przecież pobyt „biało-czerwonych” w Niemczech – na boisku i poza nim – to wielka klapa. Nie zmieni tego nawet pożegnalny występ przeciwko Kostaryce, który jedynie da odpowiedź na pytanie zadane w tytule: Kto jest słabszy, czyli mówiąc wprost – beznadziejny do spodu!
To boli, ale mundial wcale nie straci nie odpadnięciu reprezentacji Janasa. Straci wyłącznie ze względu na polskich kibiców, wciąż nabijanych w butelkę. I wciąż wierzących, że kiedyś musi wreszcie być lepiej...