ROZMOWA Z Krzysztofem Dmoszyńskim, prezesem Górnika Łęczna
– W tym spotkaniu Górnik osiągnął dno. Jeżeli przez cały mecz nie stwarza się żadnej okazji i traci oba gole po strzałach głową, to co można czuć. Po prostu ręce opadają.
• Ale przed meczem spotkał się pan z zespołem.
– W piątek po południu zapadła decyzja, że zostaję prezesem. Byłem w Łęcznej, ale zdążyłem spotkać się tylko z przewodniczącym rady nadzorczej, trenerem Łapą i moim poprzednikiem. Nie miałem natomiast okazji zobaczyć się z drużyną. Dlatego umówiłem się, że zrobię to przed meczem. Chciałem poznać piłkarzy, bo wcześniej nie miałem takiej okazji. Jednak nie da się tego nazwać rozmową, to był raczej monolog z mojej strony. Niestety, odzewu nie było, a przecież to nie jest moment, aby robić jakieś ruchy.
• No chyba, że jeden, który pewnie pan rozważał...
– Przed meczem?! Odpowiem dyplomatycznie: poproszę o inny zestaw pytań.
• A po meczu, od wtorku będzie pan już w klubie?
– Przeraża mnie ta ilość kontuzji. Nie wierzę też, że ci zawodnicy nie potrafią grać w piłkę. Znaleźliśmy się w sytuacji podbramkowej. Przed nami w perspektywie trudne mecze, drużyna musi się odblokować.
• Wierzy pan w utrzymanie Górnika w I lidze?
– Gdyby było inaczej, w życiu nie podjąłbym się tej pracy. Ta liga nie jest czymś strasznym. Jednak nie da się w niej grać bez walki. Bo można przegrać mecz, ale nie do pomyślenia jest, aby przejść obok niego. Tego nie można wybaczyć, zawodnicy muszą schodzić z boiska mokrzy!
• Jeśli zdecyduje się pan na zatrudnienie nowego trenera, Mirosław Jabłoński będzie kandydatem numer jeden?
– Jego kandydatura byłaby rozważana.
• Zmiana na stanowisku prezesa został przyjęta w Łęcznej z dużym zaskoczeniem.
– Mnie również trochę to zaskoczyło, bo stało się z dnia na dzień. W dodatku znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Po porażce w Pruszkowie, teraz przyjedzie do nas Górnik Zabrze.
• Słyszałem, że nie tylko pan będzie rządził w klubie.
– Ma być kilkuosobowy zarząd, o czym też dopiero teraz się dowiedziałem.
• Kto w nim będzie?
– Artur Kapelko i jeszcze jedna pani, której nie miałem okazji poznać, bo przebywa na urlopie (prawdopodobnie chodzi o Joannę Matejak, odpowiedzialną za marketing w Górniku – red.). Na razie musimy skupić się wyłącznie na sprawach sportowych. Przecież rewolucji od razu nie zrobię. To może nastąpić po sezonie, a teraz trzeba obchodzić się jak z jajkiem.
• To prawda, że z pana przyjściem do Górnika, wiąże się również pozyskanie nowego sponsora?
– Na pewno załatwię nowych sponsorów, ale nikt nie będzie chciał rozmawiać, jeśli zespół nie utrzyma się w I lidze.