ROZMOWA Z Piotrem Rzepką, trenerem GKS Bogdanka
– Nawet bardzo dobry. Pokazaliśmy w Gdyni charakter, choć dwukrotnie przegrywaliśmy, a pierwszego z goli straciliśmy bardzo szybko. Przy takim obrocie sprawy drużyna mogła zwątpić, ale tak się nie stało. Zaczęliśmy dłużej utrzymywać się przy piłce. Zespół udowodnił, że nie tak łatwo go złamać. Czekaliśmy na swoje szanse i je wykorzystaliśmy.
• Odrabianie strat w tej lidze nie jest proste, wam udało się to nawet dwukrotnie.
– Był fajny stadion, duży doping oraz presja, ale my umiemy grać również w takich warunkach. Goniliśmy wynik z powodzeniem. W dodatku często iskrzyło, dostaliśmy sporo kartek. Nie patrząc nawet na rezultat końcowy, to w tym meczu działo się naprawdę bardzo dużo. Nawet więcej niż w spotkaniu z Zawiszą, chociaż trudno było sobie to wyobrazić. To była piłkarska uczta.
• W której decydujące okazały się stałe fragmenty.
– Miałem rozrysowane wszystkie stałe fragmenty gry Arki od początku sezonu. Nigdy o tym elemencie tyle nie mówiłem, co przed tym meczem. A jednak dwa razy nie udało nam się uchronić przed utratą bramek. To tylko dowodzi, ile musimy jeszcze nad tym pracować.
• Arka lubi grać z kontry i miała ku temu możliwość.
– Myśleliśmy, że to my będziemy mogli pograć z kontrataku, a to rywale stworzyli sobie taką szansę. I kilka razy próbowali wyjść z szybkimi akcjami. Na szczęście udawało nam się ich powstrzymywać, bo umiejętnie byliśmy ustawieni. My natomiast zmuszeni zostaliśmy do ataku pozycyjnego i momentami posiadaliśmy przygniatającą przewagę nad Arką na jej terenie.
• W Gdyni jest chyba ogromne ciśnienie?
– Owszem, na to również liczyliśmy i mieliśmy na tym bazować. Drużyna grająca pod presją zaczyna popełniać błędy. Zaczynamy dojrzewać na wyjazdach i mam nadzieję, że będzie nas coraz trudniej zatrzymać.
• Jednak po tej kolejce Zawisza trochę odskoczył.
– Uciekł, ale chyba można zauważyć w tej drużynie lekką zadyszkę. Przecież pierwszy w tabeli Zawisza ledwie wygrał 1:0 z ostatnim Polkowicami. Myślę, że objęcie zbyt szybko pozycji lidera związane jest później z większymi trudnościami. Sezon jest długi i uniknięcie kryzysu to bardzo ciężkie zadanie.
• Jak udało się panu odmienić Nildo? W Gdyni Brazylijczyk strzelił już dziewiątego gola w sezonie, a w poprzednich rozgrywkach był cieniem obecnego zawodnika.
– Wiem, co to znaczy być obcokrajowcem, bo przez siedem lat grałem poza Polską. Rozmawiam z chłopakami, dużo im tłumaczę i sądzę, że to przynosi efekty, oni coraz lepiej się czują. Zresztą, nie mamy tylko Nildo. Jest Tomek Pesir, Wallace Benevente, który teraz prezentuje się naprawdę dobrze. W Gdyni dobrą zmianę dał Jhonatan. No i jeszcze Veljko Nikitović, ale jego trudno traktować jako cudzoziemca. Po prostu w naszej szatni dobrze się dzieje i jest porządek. Bez dobrej atmosfery trudno myśleć o zwycięstwach.
• Pan też przeszedł metamorfozę, w ubiorze. Wcześniej były tylko stroje sportowe, a w Gdyni... marynarka.
– (śmiech) Nawet cały garnitur. Czasem go zakładam, dla odmiany, aby nie popaść w monotonię.